Rozdział IV

Informacje po korytarzach Hogwartu rozchodzą się szybciej, niż ktokolwiek byłby w stanie pomyśleć i przewidzieć. Już pomiędzy śniadaniem a pierwszą lekcją zaczęły się plotki o rzekomym zniknięciu Pansy Parkinson. Uczniowie szeptali po kątach przekazując sobie wieści, które w większości wypadków nie miały wiele wspólnego z faktami. Jedyną pewną rzeczą było to, że Ślizgonka nie pojawiła się rano w Wielkiej Sali i najprawdopodobniej nie spała tej nocy we własnym łóżku. Niektóre młodsze uczennice utrzymywały uparcie, że słyszały jak po północy ktoś krzyczał, a jeden Puchon rozpowiadał kolegom, że widział na posadzce korytarza ślady krwi, ale zanim zdążył komukolwiek je pokazać, zniknęły.
   - Nie macie nic ciekawszego do roboty? - warknął rozwścieczony Zabini w stronę grupki dzieciaków.
Młodzi Ślizgoni spojrzeli na niego wielkimi z przerażenia oczami i rozpierzchli się w różnych kierunkach.                
   - Blaise, daj spokój – mruknął idący za nim Draco.
Chłopak spojrzał na przyjaciela z nieskrywaną irytacją, ale nic mu nie odpowiedział. Niemożliwie drażnił go spokój Malfoy'a. Jakim cudem nie dawał po sobie poznać złości albo strachu o życie Pansy? Był zawsze obojętny i zimny, jakby zależało od tego jego życie. Emocje ukrywał głęboko w sobie i nie dawał nikomu do nich choćby najmniejszego dostępu, nawet, gdy ogromnie cierpiał.
   - Nie czekaj na mnie, muszę coś jeszcze załatwić. - Chciał choć na chwilę zostać sam na sam ze swoimi myślami.
Gdy tylko blondyn odszedł, mógł w kocu odetchnąć i ruszyć w stronę lochów bez żadnego towarzystwa. Nie spieszył się, ale nie znał też innego miejsca, gdzie mógłby się teraz udać.
   - Zabini! Hej, Zabini! - Usłyszał wołanie i odwrócił się szybko.
Ginny Weasley machała do niego omijając w biegu innych uczniów.
   - Co jest? - zapytał, patrząc na jej zarumienioną twarz.
   - Ja... Ja miałam ci nie mówić, ale dostałam list od Rona.
Poczuł jak serce zatrzymuje mu się w piersi. Wreszcie doczekał się jakichkolwiek informacji. Spojrzał na dziewczynę wyczekując choć jednego słowa.
   - Nie żyje? - wykrztusił z siebie przez ściśnięte gardło.
   - Co? Nie! Trafili na jej ślad! Trop nie jest szczególnie pewny, ale to zawsze coś.
Usiadł na schodach, wypuszczając ze świstem powietrze. Usadowiła się obok niego i niepewnie położyła mu dłoń na ramieniu.
   - Wszystko dobrze? Miałam nie mówić, aby ci nie robić nadziei, ale myślę, że... Że bardzo jej teraz potrzebujesz.
Nawet nie mogła sobie wyobrazić, jak bardzo to doceniał. To, że mu powiedziała oraz to, że, mimo wszystkiego co ich dzieliło, okazała się dobrą osobą. To była pierwsza informacja o jego matce, odkąd  pewnego dnia wrócił do domu i zastał tam zupełny bałagan. Brakowało biżuterii, kosztowności i jego matki. Nie zostawiła żadnego listu, a jej wcześniejsze zachowanie nie wskazywało, że chce uciec, zostawiając wszystko, co kochała.
   - Dlaczego coś złego dzieje się wszystkim, na których mi zależy? - zapytał ukrywając twarz w dłoniach.
Nie oczekiwał, że odpowie. Rzucił to pytanie w eter, mając świadomość, że tak naprawdę nikt nie będzie w stanie dać mu rozwiązania.
   - One się odnajdą, obie. Nie możesz zakładać najgorszego. Tylko, że czasami coś się po prostu dzieje i nie mamy na to wpływu.
Wstał gwałtownie, a Ginny szybko ściągnęła dłoń z jego ramienia.
   - Dziękuję – rzucił i ruszył w dół schodów.
Chciał jak najszybciej znaleźć się sam, bo oczy piekły go od powstrzymywania łez.


Hermiona przez cały obiad wpatrywała się w ludzi siedzących przy stole Slytheriu. Po kolei patrzyła to na Notta, to na Zabiniego, to na Malfoy'a. Odkąd dowiedziała się o zniknięciu Parkinson postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce, koniec z ukrywaniem się w dormitorium. W pierwszej kolejności chciała porozmawiać z kimś z otoczenia Pansy, skoro ktoś chciał ją wciągnąć w grę, to proszę bardzo. Rozważyła każdą kandydaturę po kolei. Z Teodorem prawdopodobnie nigdy nie zamieniła nawet jednego słowa, a teraz wyglądał, jakby zamknął się w sobie jeszcze bardziej. Blaise mógłby być dobrym celem, ale był impulsywny i nie wiedziała, czy da radę jakoś subtelnie go wypytać. Gdyby szukała sojusznika, mógłby być złym wyborem. Za to Malfoy... Miała do niego idealny dostęp podczas patroli. W dodatku był skryty i próbował nawiązać z nią kontakt. A na dodatek było widać po nim, że jest wściekły. Złość napędzała o wiele skuteczniej, niż smutek. Nie poradzi sobie sama, a Malfoy ma motywację, żeby dopaść tę osobę, pomóc jej choć trochę. Jeżeli tylko dobrze to rozegra... I jeżeli przełknie dumę i niechęć do niego, z czym mogłoby być zdecydowanie trudniej.
   - Chciałabyś może pójść po obiedzie na błonia?
Hermiona odwróciła się i spojrzała prosto w wielkie oczy pochylającej się nad nią Luny.
   - Jasne, czemu nie? - odparła, myślami będąc zupełnie gdzie indziej.


Dziewczyny szły brzegiem jeziora szczelnie otulone szatami. Ich splątane włosy unosiły się pod wpływem silnych podmuchów wiatru, mrożących aż do kości. Krukonka nie odzywała się, tylko wpatrywała w ciszy w zmąconą wodę.
   - Myślę, że uciekła – powiedziała w końcu cicho.
   - Słucham?
   - Ta dziewczyna. Słyszałam od ojca, że zna jej rodzinę. Podobno jej matka od dawna marzyła, żeby uciec z pewnym Argentyńczykiem. Myślę, że uciekła razem z nią.
Hermiona westchnęła. Na usta cisnęło jej się kilka faktów z Magicznej historii Hogwartu na temat niemożliwości ucieczki z zamku, ale zdusiła to w sobie.
    - To mało prawdopodobne w tle ostatnich wydarzeń – powiedziała tylko.
Od zakończenia wojny Hermiona spędzała z Luną o wiele więcej czasu niż kiedyś. Może potrzebowała trochę oderwania od niezawodnej logiki? Siedziały razem w Norze przez część wakacji i ich relacje stawały się coraz bardziej przyjacielskie. Nie mogła porównywać do rozmów z wesołą, energiczną Ginny, ale czasem potrzeba zupełnego przeciwieństwa, aby dostrzec siebie.


   - Nic na niego, kurwa, nie mają!
Wściekły Blaise uderzył ręką w stół. Draco patrzył na te wybuchy z pewnym dystansem. Bał się o Pansy, ale tutaj nie trzeba było bezsensownej złości. Zrobili co mogli, powiedzieli o tym, że Laurus kręcił się w nocy po korytarzach zamku. Mimo wszystko chłopak czuł wyrzuty sumienia. A gdyby zgłosili to od razu? Czy cokolwiek by to zmieniło?
    - Trzeba zająć się tym po swojemu – warknął Zabini.
    - To nie jest tego warte. Nie mamy nawet pewności...
    - Czuję się winny, rozumiesz? Mówiła mi, do cholery, że ten gnojek się na nią gapił, że jest zaniepokojona, a ja ją wyśmiałem. Powinienem jakoś ją chronić. Była... Jest moją przyjaciółką, a ja ją zawiodłem. - W głosie chłopaka pobrzmiewała rozpacz.
Draco zastanowił się nad tym przez chwilę. Sam bardzo chciał zrobić cokolwiek. Dorwać Laurusa i się zemścić, ale doskonale wiedział, jakie to pociągnie za sobą konsekwencje. Ale może obaj byli to winni Pansy? Może gdyby któryś z nich dokonał, zdaje się, że nic nieznaczącego, wyboru, to teraz byłaby z nimi?
    - Mamy jakiś plan? - zapytał w końcu z westchnieniem.
    - Chcę go po prostu dorwać.
Weszli do pustoszejącego już Pokoju Wspólnego. Rozejrzeli się po twarzach pozostałych Ślizgonów, ale nie namierzyli Laurusa. Była za to Pandora, siedziała na fotelu i w świetle kominka czytała książkę.
    - Twój brat poszedł już spać? Muszę zapytać o zadanie z transmutacji, to bardzo ważne.
Dziewczyna spojrzała na Blaise'a podejrzliwie.
    - Nie mam pojęcia, ale nie widziałam, żeby wrócił jeszcze do Pokoju Wspólnego. Chociaż w sumie już dawno jest po ciszy nocnej. - Wzruszyła ramionami.
Chłopcy spojrzeli po sobie z satysfakcją.


Światło z mojej różdżki pada na jej twarz. Musiała słyszeć moje kroki, bo gdy podszedłem, patrzyła już w górę, jakby na mnie czekając. Jej brudna, opuchnięta twarz lśni od łez. 
    - Wypuść mnie. - Jej głos nie jest już wściekły, w którymś momencie zmienił się w błagalne jęki. 
Skomle jak zranione zwierzę. Na początku wrzeszczała w jego stronę obelgi i groźby, teraz wie, że przegrała. Może tylko patrzeć na mnie w niemej prośbie o oszczędzenie jej życia. 
Siadam wygodnie i rzucam jej chleb przyniesiony z kuchni. Gdy słyszy, jak coś upada na ziemię obok niej, zaczyna błądzić rękami na ślepo, poszukując pożywienia. Gdy w końcu trafia na bochenek, wgryza się w niego zachłannie, jakby była to najsmaczniejsza rzecz pod słońcem. 
Znów myślę o nim, o jedynej osobie, która mnie naprawdę znała, przy której mogłem zrzucić swoją maskę i być sobą. Pielęgnuję codziennie we wspomnieniach jego twarz, bo to już jedyne miejsce, gdzie mogę ją zobaczyć. On żyje już tylko w moim umyśle. Wspominam na nowo dzień, w którym go poznałem. Chcę pamiętać go do końca życia, bo właśnie wtedy odnalazłem osobę, która zmieniła moje życie.
Przykładam różdżkę do krtani. 
    - Chcę ci o czymś opowiedzieć – odzywam się zniekształconym przez zaklęcie głosem. 
Dziewczyna odwraca twarz, z zawiązaną na oczach szmatą, w moją stronę. Drży na całym ciele, targana ostatkami szlochu. Nadal jest ubrana w długie spodnie od piżamy, które jeszcze wczoraj miały kolor bladoróżowy, a teraz są brązowe od pyłu i ziemi. Zadbałem, by nie było jej zimno, w jej skromnej celi panuje temperatura odpowiednia do tego ubrania. Próbuję zapewnić jej wszystko, co niezbędne, by żyła. Nie potrzebuję jej martwej, o wiele bardziej przydaje mi się teraz.
    - Nie musisz się odzywać, ale musisz tego wysłuchać w spokoju. Chcę, aby ktoś jeszcze poznał tę historię, nie mogę dłużej trzymać jej w sobie. Rozumiesz, co mówię?
Przytaknęła, a ja zastanawiam się czy to dobry pomysł. Czy na pewno chcę dzielić się z nią najintymniejszymi szczegółami mojego życia? Czy chcę, aby poznała wszystkie moje sekrety?
Bez słowa wstaję i odchodzę. Słyszy moje kroki, bo woła za mną. Pyta, gdzie idę i znów błaga i skomle. Nie chcę już więcej tego słuchać. Duszę w sobie ochotę zakopania jej żywcem. Chowam w sobie głęboko nienawiść i agresję, która mnie rozpiera. 
Naprawdę bardzo chcę komuś o tym powiedzieć, ale nie jestem w stanie. Mam wrażenie, że w momencie, gdy zacznę mówić, uderzą we mnie ostatnie miesiące. Nie potrafię przyznać tego, że już na zawsze go straciłem. 
Nie pamiętam, ile dokładnie miałem lat, gdy go spotkałem, dziewięć lub dziesięć. Był wysoki i dobrze zbudowany, pięć lat ode mnie starszy. Pamiętam jak przerażony byłem, gdy zobaczyłem go po raz pierwszy.
   - Co robisz? - zapytał z nutą nagany w głosie. 
Z bijącym sercem próbowałem zakryć swoim ciałem szczątki kota, jednak krew na rękach wyglądała jeszcze bardziej podejrzanie. On spojrzał mi w oczy i zobaczyłem w nich odbicie siebie. Już jako dziecko dostrzegłem w nim ten sam mrok, który miałem w sobie i wiem, że on również to dostrzegł. 
    - Jak się nazywasz? - warknął.
Z pełną godnością podałem mu swoje nazwisko, patrząc wyzywająco intruzowi w oczy. On nie podał mi swoich danych, zmarszczył tylko brwi. 
    - Musisz być ostrożniejszy, obserwuję cię od pewnego czasu. 
Pamiętam, że zaskoczyła mnie ta odpowiedź. Spodziewałem się krzyku, zaprowadzenia do rodziców, a może nawet uderzenia za patroszenie zwierzęcia. Ale on tylko patrzył na truchło i najwidoczniej się nad czymś zastanawiał. 
    - Chodź, musimy porozmawiać – powiedział w końcu. 


Znalezienie najbliższej, otwartej i nieużywanej sali zajęło im zaledwie kilka minut. Draco nadal pozostawał sceptycznie nastawiony do tego pomysłu, nawet chowając się za rogiem w oczekiwaniu na Laurusa. Blaise był o wiele bardziej zdecydowany na cały ten plan i aż rozsadzała go niecierpliwość.
Gdy wreszcie w zauważyli ubraną w szatę postać idącą w ich stronę, Zabini aż podskoczył. Poczekali jeszcze chwilę, aby przyjrzeć się tej osobie w lepszym świetle. Wysoki, szczupły, czarne włosy, zgadza się. Blaise rzucił się w stronę chłopaka, jedną ręką unieruchomił go, a zgięcie łokcia drugiej zacisnął na szyi Laurusa. Duszący się Ślizgon nie był w stanie powiedzieć nawet słowa, ale dla pewności Draco przyłożył mu różdżkę do gardła.
    - Ani słowa – syknął. - Nie opieraj się i idź spokojnie.
Zabini bardzo powoli zaczął ciągnąć chłopaka w stronę pustej sali. Gdy tylko się tam znaleźli, Malfoy zabezpieczył drzwi zaklęciem i wygłuszył pomieszczenie.
Popchnięty na ścianę Laurus uderzył mocno plecami w twardą powierzchnię. Blaise natychmiast złapał go za szatę i docisnął mocniej. Draco wolał trzymać się od tego wszystkiego z pewnym dystansem.
    - Co z nią zrobiłeś? - warknął Zabini swoim najgroźniejszym tonem.
    - To nie ja – chłopak mówił z trudem, lekko przyduszony do ściany.
    - Wiem, że to ty. Gdzie jest Pansy? Mów!
    - Spierdalaj, gringo.
    - Czy ty mnie właśnie, kurwa, obraziłeś? Czy on mnie właśnie obraził? - zwrócił się do stojącego z boku Malfoy'a.
    - Nie wiem, stary – wzruszył ramionami.
Draco już powoli nabierał pewności, że obejdzie się bez jakiś poważniejszych incydentów, a potem, widocznie coraz bardziej wściekły, Blaise zrobił coś zupełnie nieoczekiwanego. Pięść wystrzeliła w stronę chłopaka, który nie miał żadnej opcji ucieczki. Oprócz chrupotu kości po pomieszczeniu rozszedł się też dźwięk głowy uderzającej o ścianę. Zabini puścił chłopaka, który bezwładnie osunął się na ziemię, a potem kopnął go w żebra i jeszcze raz w brzuch. Malfoy rzucił się w ich stronę i stanął pomiędzy przyjacielem, a leżącym Laurusem. Odepchnął Blaise'a, używając całej swojej siły.
    - Co ci odwaliło? - wrzasnął wściekły.
    - On coś wie i nie chce powiedzieć!
    - Daj spokój, bo go zabijesz. Ej, ty! - zwrócił się do młodszego Ślizgona i trącił go butem.
Brazylijczyk powoli uchylił powieki, a Draco podciągnął rękaw szaty z blaknącym Mrocznym Znakiem.
    - Wiesz co to jest, prawda?
Lekkie skinienie głową.
    - Więc siedź lepiej cicho. Trafiłeś na fałszywy stopień albo po prostu się poślizgnąłeś. Wymyśl coś, a nie spotka cię nic gorszego, rozumiesz?
Brak reakcji.
    - Lepiej potwierdź, że rozumiesz! - krzyknął niespodziewanie, aby zastraszyć Laurusa.
Gdy uzyskali już potwierdzenie, złapał mocno przyjaciela z ramię i wyprowadził go z sali.
    - Przesadziłeś, będą z tego problemy, mówię ci.

_________________
Uff, rozdział przejściowy jakoś napisany. Ale zupełnie straciłam wenę, ktoś to czyta w ogóle? |
I zmuście mnie do ogarnięcia zakładki z bohaterami.
Buziaki,
Mary!

12 komentarzy:

  1. Zmuszam Cię do dodania zakładki z bohaterami :D!!! I... ja to czytam!!!! Masz naprawdę fajny styl pisania. Ciekawie budujesz fabułę tej historii. Z rozdziału na rozdział jestem coraz bardziej zaintrygowana tym jak dalej poprowadzisz tę historię. Bardzo ładne opisy, które w łatwy sposób działają na wyobraźnie. Mimo tego, że rozdział był przejściowy nie nudził. Bardzo przyjemnie mnie wciągnął.
    Gratuluję i życzę mnóstwo weny!!!! Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy, gdzie mam nadzieję zaczniesz pomału rozkręcać akcje ;) pozdrawiam serdecznie s.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje bardzo za ten miły komentarz, od razu mam więcej siły do pisania! Tak, mam zamiar zacząć rozkręcać akcję najbardziej od rozdziału 6, ale mam nadzieje, że następny też nie znudzi! :D
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Dotarłam! :D Zawsze jak gdzieś wyjadę i rzadko mam chwilke na blogi, to nagle wszyscy dodaja rozdziały, hahah :D Czy istnieje jakaś tajna zmowa przeciwko mnie? ^^
    Podobał mi się ten początkowy kontrast między dwoma chłopakami - Blaise aż się trzęsie z nerwów, krzyczy na ludzi, a biedny Draco wszystko musi dusić w sobie. Mam nadzieje, że z czasem okazywanie emocji będzie mu przychodziło nieco łatwiej i chętniej.
    Troche mnei rozbawił Blaise (bo takie już mam neistosowne poczucie humoru), jak wymknał sie Draco, bo chcial pobyć sam na sam ze swoimi myślami. Przecież taki milczący, mrukliwy i spokojny Draco, to prawie jak samotność xd
    Fajna jest ta subtelna więź, która znawiązuje się pomiedzy Zabinim I Ginny. Ciekawe co sie okaże z tą jego matką, to tajemnicze znikniecie jest bardzo dziwne. Próbuję jakoś połączyc to z wydarzeniami w Hogwarcie, ale możliwe, że planujesz po prostu dwa oddzielne wątki, a ja za dużo sie doszukuję xd
    Cieszę sie z teego, że Herm postanowiła nawiązać jakąś imitację współpracy z Malfoyem, troche go podpytać i tak dalej. A także z tego, że jakoś sobie radzi z tym brakiem Harry'ego i Rona w Hogwarcie i bardziej sie zbliża do Luny. Nie chcę, zeby była taka samotna.
    Ale to trochę... nawet bardzo dobrze, że Draco czuje wyrzuty sumienia, ze nei zgłosili od razu nocnej włóczęgi Laurusa. A Hermiona mówiła! W takim niebezpiecznym okresie jak ten, trzeba zwracać uwagę na wsztystkie drobiazgi. Może by to cos zmieniło, a może nie, nieważne. Jeszcze rozumiem, jakby przyłapali go na obściskiwaniu się w kimś w schowku na miotłu, ale on sam łaził nocą po zamku. Nawet taki anty-Sherlock jak ja uznałby to za podejrzane :D I jakąś miał durną wymówkę. To było chyba coś typu "chciałem sie przewietrzyc/przespacerować", jeśli dobrze pamietam?
    W każdym razie, ja tam uważam, ze Draco w końcu wyciągnie z tego jakąś lekcje właściwego patrolowania (ale i tak go kocham i najechętniej bym go tylko pogłaskała po tej pieknej głowie).
    Fragment kursywą bardzo interesujący i tajemniczy i już fajnie ci wychodzi kreowanie jakiegoś podłoża psychologicznego naszego złoczyńcy.
    " - Czy ty mnie właśnie, kurwa, obraziłeś? Czy on mnie właśnie obraził? - zwrócił się do stojącego z boku Malfoy'a." - hahaha, czy to powinno mnie rozbawić? :D Jeśli nie to przepraszam xd ale już uwielbiam Blaise'a.
    I ta końcowa zagrywka Draco z Mrocznym Znakiem! Niby nie jest już śmierciożercą, ale i tak jakąś grozę nadal budzi. Aż mnie ciarki przeszły. tak trzymaj, Draco :D
    Rozdział może i był przejściowy, ale w ogóle tego nie odczułam, czytało się bardzo przyjemnie i jak zwykle wciagało od pierwszego słowa do ostatniej kropki, także nie wiem co tam mamrotałaś w dopisku :D
    a i nie wiem, jak się kogoś do czegoś zmusza, ale ja zazwyczaj posuwam sie do gróźb i szantaży, zatem: jak będzie następny rozdział i nadal nie bedzie zakładki z bohaterami, to bedziesz miała ze mną do czynienia, BUAHAHAHA!
    Podziałało? :D
    Weny mnóstwa życzę i pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, fragment z Zabinim to była moja próba bycia zabawna! :D Co do Draco, to chce tę postać rozwijać raczej subtelnie i nie zdradzać zbytnio jego uczuć na samym poczatku, mam jeszcze czas!
      Okej, troche sie przestraszyłam! Ale na szczęście mam czas, bo kolejny rozdział planuje po 15 wrzesnia :D
      Pozdrawiam rownież :*

      Usuń
  3. Tak jak koleżance wyżej, mega podobał mi się końcowy fragment, gdzie Draco pogroził nowemu Mrocznym Znakiem. Podejrzewam się, że wstydzi się swojej przeszłości, ale dla ratowania przyjaciół z opresji, jest w stanie nawet powrócić do niej na chwilę.

    Nadal boję się o Pansy.

    Czy już pisałam, że będzie Blinny? Będzie na 110%.

    Pozdrawiam,
    E.
    http://patrzac-zbyt-uwaznie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje bardzo za komentarz. Nie będe ukrywać, mam słabość do Blinny!

      Usuń
  4. Opowiadanie świetne. Strasznie podoba mi się Twój styl pisania,więc zostanę na dłużej. Oby Pansy przeżyła. Ten nowy, rzeczywiście jakiś dziwny. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i mam nadzieję,że się doczekam! :)

    Weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje bardzo i cieszę sie, ze zostałaś :)

      Usuń
  5. Hmm.. kiedy następny rozdział? Bo po prostu nie mogę się doczekać! :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie go przepisuję, więc myślę, że maksymalnie w poniedziałek, ale prawdopodobne, że może być jutro! :)

      Usuń
  6. #MagiczneSmakołyki #CzekoladoweŻaby
    Nadal zastanawia mnie fakt, dlaczego morderca posługuje się nożem a nie różdżką. Przypuszczenia Hermiony (z wcześniejszych rozdziałów) wydawałay się słuszne, chociaż i tak mnie to zastanawaia. A właściwie zastanawiało, po tym rozdziale zdałam sobie sprawę, że mamy do czynienia z psychopatą. Aż przypomniała mi się książka Stephena Kinga "Lśnienie" :D

    Ukazałaś ślizgonów z innej strony. Pokazałaś ich jako dobrych przyjaciół, którzy martwią się o swoją przyjaciółkę. To coś w stylu puchonów, ale ewidentnie zmierza w dobrym kierunku.

    Pozdrawiam, Bloody Rose ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Podoba mi się to jak kreujesz Ślizgonów zwłaszcza lubię Blaise'a i to jak martwi się o Pansy. Nadal podrkrzewam że to Larus.

    OdpowiedzUsuń