Mam nadzieję, że nie potrzebujesz jej do niczego nielegalnego.
Harry.
Trochę to trwało, ale przyjaciel ostatnie dwa miesiące spędził we Francji i dopiero teraz przestał jej potrzebować Peleryny Niewidki. Hermiona odetchnęła z ulgą, że ma ją już przy sobie. Rozpromieniona tym prezentem odwróciła się do Ginny, aby przekazać jej wieści, i zamarła. Panna Weasley zaciskała dłonie na otwartym Proroku Codziennym. Jej twarz miała kolor purpury.
- Ginny, czy coś się...
Dziewczyna nie dała jej dokończyć, tylko rzuciła na stół gazetę, wstała i zdecydowanym krokiem ruszyła w stronę wyjścia. Gryfonka przez chwilę rozważała czy ruszyć za przyjaciółką, czy na własne oczy zobaczyć co tak wytrąciło ją z równowagi. Sięgnęła po gazetę. Pierwsze zobaczyła ruchome zdjęcie. Stojąca tyłem, elegancko ubrana blondynka całowała się z kimś, kto wyglądał jak...
- To jakiś żart – warknęła Hermiona sama do siebie.
Fotografia nie była zbyt wyraźna, ale Harry'ego poznałaby wszędzie. Z niedowierzaniem przeniosła wzrok na resztę artykułu.
HARRY POTTER – chłopiec, który zdradził.
Jak powszechnie wiadomo auror i aspirujący polityk Harry Potter (18l.), przez część społeczeństwa czarodziejów nazywany Wybrańcem, do tej pory pozostawał w szczęśliwym związku z pochodzącą z biednej rodziny Ginewrą Weasley (17l.). Mimo wielu wielbicielek pan Potter pozostawał wierny wyborowi swojego serca. Najnowsze zdjęcie, wykonane przez naszego reportera, daje sporo do myślenia, czy nie było to tylko dobrze przemyślane budowanie wizerunku. Koniec waszych zmartwień, dziewczęta, najwidoczniej bez obaw możecie próbować swoich sił w walce o względy Harry'ego Pottera, jednak nie zadowoli się on byle czym. Z tajnych źródeł mamy informację, jakoby na zdjęciu miała być Daphne Greengrass (18l.), pochodząca ze starego, poważanego rodu dziedziczka niemałej fortuny. Czy panna Weasley okazała się zbyt biedna dla wybrańca, czy może przeważyły mankamenty urody? Spójrzcie tylko, jak idealną figurę prezentuje dziewczyna ze zdjęcia! Jednego możemy być pewni, każdy polityk potrzebuje u swojego boku kobiety z klasą!
Hermiona z obrzydzeniem i wściekłością spojrzała na podpis dziennikarki. Wypuszczenie tej przeklętej Skeeter ze słoika było chyba jednym z jej najgorszych błędów.
Wzięła gazetę, paczkę, na myśl o której nie czuła już radości, i ruszyła na poszukiwanie przyjaciółki.
Ginny wypadła z Wielkiej Sali jak burza. Walczyła ze łzami smutku i bezsilności, próbując zmienić je we wściekłość. Wiedziała już wcześniej, że coś jest nie tak, czuła to. Szczerze mówiąc, nawet nie była szczególnie zaskoczona, gdy minął już pierwszy szok. Szła przed siebie najszybciej jak mogła, bojąc się, że gdy tylko straci jakiś cel, rozsypie się na części.
- Weasley, zatrzymaj się! - rozpoznała głos Zabiniego i przyspieszyła jeszcze bardziej.
Chłopak jednak nie dawał za wygraną i już po chwili szli ramię w ramię, a on dyszał lekko po przebiegnięciu ponad połowy korytarza. Dziewczyna, ignorując zupełnie jego obecność, weszła do nieużywanej klasy, w której pierwotnie miała zaszyć się sama i móc się rozpłakać.
- Czego chcesz? - warknęła, gdy tylko znaleźli się w pomieszczeniu.
- Też prenumeruje proroka, widziałem artykuł i widziałem jak wychodzisz. To naprawdę podłe. Pomyślałem, że może dobrze by było, gdybyś nie została z tym sama. A jeżeli chcesz, to mogę siedzieć tu cicho i udawać, że nie istnieję – wyrzucił to wszystko z siebie na jednym oddechu, jakby bał się, że mu przerwie.
- Wybieram nieodzywanie się – mruknęła z rezygnacją i usiadła ciężko na ławce.
Zbyt wielką uwagę przywiązywała do walki ze łzami, by mieć siłę do wyrzucenia Zabiniego.
- To zwykły szmatławiec – wybuchnął po chwili ciszy. - Skeeter żyje z ludzkich nieszczęść. Potter to dupek, ale nie powinnaś dowiedzieć się o tym w ten sposób. I moim zdaniem twojej figurze niczego nie brakuje.
- Dlaczego za mną wyszedłeś? Nawet nieszczególnie mnie lubisz. - Puściła jego wypowiedź mimo uszu, nawet fragment o figurze.
- Pamiętam, co pisali po zaginięciu mojej matki. Daleko temu było do współczucia i szacunku. No i bardzo mi pomogłaś informacją, że mają jakiś trop. Mam wobec ciebie dług.
Powtarzała sobie w myślach, że nie może się teraz rozpłakać, ale łzy i tak zaczęły płynąć po jej policzkach, gdy na nowo przypomniała sobie o zdjęciu.
- Poznałeś Daphne na tym zdjęciu? To ona?
- Tak mi się wydaje. Dostała teraz dobrą posadę sekretarki w ministerstwie, żeby zdobyć doświadczenie. No i poznaję ten tyłek.
Najwidoczniej próbował zażartować, ale Ginny była już naprawdę bliska wybuchu. Odetchnęła kilka razy głęboko, powtarzając w myślach, że Blaise nie jest niczemu winien. Próbował tylko pomóc, choć bardzo nieudolnie.
- Sekretarka. Jak typowo.
Czuła, jakby sekunda po sekundzie ktoś odrywał jej po kawałku serca. Gdy na chwilę jej myśli błądziły w inną stronę, ból powracał z podwójną siłą w momencie zderzenia z rzeczywistością. To koniec. Już nic nie dało się zrobić, ani uratować. Cokolwiek by nie powiedziała, utraciła go na zawsze, a nawet nie wie, co zrobiła źle. Może zbyt mało się starała albo wręcz przeciwnie? Może kochała go zbyt mocno? Może przesadziła w którąś stronę i sama pchnęła go w ramiona innej?
Drzwi do sali otworzyły się powoli i stanęła w nich Hermiona.
- Wszędzie cię szukałam!
A potem zauważyła Blaise'a i zamarła. Jej wzrok wędrował od Gryfonki do Ślizgona, najwidoczniej nic z tego nie rozumiejąc.
- Zostawię was – mruknął chłopak.
Wyminął Hermionę i wszedł z pomieszczenia. Przyjaciółka spojrzała na zrozpaczoną minę Ginny i najwidoczniej zaniechała jakichkolwiek pytań. Po prostu podeszła i przytuliła ją mocno, nic nie mówiąc. Dopiero pod wpływem opiekuńczego gestu Hermiony dziewczyna wybuchnęła płaczem.
Po pięknym, ozdobionym portretami gabinecie rozniósł się dźwięk pukania. McGonagall uniosła głowę znad ogromnej księgi i ściągnęła okulary. Machnęła różdżką, a drzwi otworzyły się ukazując jej gościa. Profesor Slughorn z ociąganiem wszedł do pokoju, jakby nie do końca był pewien czy nie woli jeszcze uciec.
- Witaj, Minerwo. Przybyło dwóch kolejnych aurorów, aby prowadzić przesłuchania – westchnął.
- Znowu? - spojrzała surowo na nauczyciela. - Mamy jakiś wybór?
- Obawiam się, że nie, Minerwo.
Odwróciła się, aby spojrzeć na wiszący za nią portret Dumbledore'a. Nie odzywała się przez chwilę, zastanawiając się nad swoją obecną sytuacją.
- Nie spodobałoby ci się to. Nie wiem, co robić, nie mamy żadnego punktu zaczepienia. Jestem beznadziejną dyrektorką. - Przyłożyła palce do skroni, masując je delikatnie.
- Rób, co musisz – odezwał się portret znajomym, krzepiącym głosem.
- Chcę najpierw z nimi porozmawiać – zwróciła się do Slughorna.
Skinął głową i wyszedł bez słowa. Nie wiedziała, co robić. W porównaniu z tym magia i fantastyczne zwierzęta wydawały jej się łatwe. Jak poradzić sobie z ludzką psychiką i agresją? Nigdy nie mogła zrozumieć czystego zła pochodzącego od człowieka. Nie umiała znaleźć na to lekarstwa ani żadnego środka bezpieczeństwa. Mogła tylko obserwować i czekać na jakiś błąd. Wszystkie różdżki uczniów i nauczycieli zostały sprawdzone pod kątem ostatnio rzucanych zaklęć i nie wykazały niczego niepokojącego. Po zamku wciąż krążyli aurorzy i urzędnicy ministerstwa, ale byli oni szkoleni do walki z czarną magią. Uczniowie popadali w paranoję, a ona powoli czuła się na to zbyt stara. Przestudiowała po raz tysięczny wszystko co mieli i miała wrażenie, że głowa rozbolała ją jeszcze bardziej. Tak naprawdę nie mieli nic, nie znaleźli nawet noża.
Z rozmyślań wyrwało ją pukanie do drzwi. Nie czekając na jej zaproszenie, do gabinetu weszło dwóch mężczyzn w wieku około trzydziestu lat. Obaj byli wysocy i smukli. Jeden z nich wyglądał na zdecydowanie pewniejszego siebie, czarne włosy miał starannie zaczesane do tyłu i patrzył na gabinet czujnym wzrokiem. Jego towarzysz miał brązowe włosy i bardzo pospolitą, niewyróżniającą się niczym twarz. Wydawał się lekko zagubiony i trzymał odrobinę z tyłu.
- Podjęłam decyzję – powiedziała, zanim choćby zdążyli otworzyć usta. - Proszę, aby zabrali panowie wszystkich swoich ludzi z zamku i przekazali ministrowi Schackleboltowi moje podziękowania. Szkoła poradzi sobie z tym problemem sama.
- Czy jest pani tego pewna? Dostaliśmy jasne instrukcje i uzyskaliśmy zgodę szkoły.
- Tak, jestem tego pewna. Od prawie dwóch miesięcy nie zrobiliście żadnych postępów, a znajomi ofiar są zmęczeni ciągłymi pytaniami. Przekażcie moje stanowisko przełożonym.
Mężczyźni skinęli głowami, pożegnali się zdawkowo i opuścili gabinet. Minerwa jeszcze raz odwróciła się, aby spojrzeć na portret Dumbledore'a.
- Mam nadzieję, że podjęłam słuszną decyzję.
Jej zmarły przyjaciel uśmiechnął się do niej tylko delikatnie w odpowiedzi.
Kolejny raz wróciła myślami do tego feralnego wieczora, próbując przypomnieć sobie chociaż jeden szczegół. Siedziała na fotelu pisząc ten przeklęty esej dla Blaise'a, a potem obudziła się już tutaj. Między tymi dwoma zdarzeniami w jej pamięci była ogromna luka. Nie miała pojęcia, ile czasu była nieprzytomna i jak dużo minęło od momentu, w którym się obudziła.
Oczy miała zawiązane kawałkiem materiału, którego nie mogła zdjąć i który nie przepuszczał nawet odrobiny światła. On do tej pory był u niej trzy razy, ale nie wiedziała, czy w konkretnych odstępach czasu. Codziennie? Co drugi dzień? Zupełnie przypadkowo? Do tej pory nie zrobił jej krzywdy. Przynosił jej jedzenie, a stojący obok niej kubek sam napełniał się wodą.
No cóż, to o wiele lepiej, niż skończyć z poderżniętym gardłem.
Powoli godziła się ze swoją sytuacją. Nie krzyczała, bo straciła nadzieję, że ktokolwiek ją usłyszy. Płakała tylko zaraz po jego odejściu, żeby nigdy nie zastał jej ze łzami na policzkach. Nie da mu satysfakcji. Cokolwiek od niej chciał, nie przyjdzie mu to łatwo.
Usłyszała nad sobą szelest i już wiedziała, że nadchodzi. Nie musiała długo czekać, chwilę później, z głuchym plasknięciem, spadł obok niej bochenek chleba.
- Powiesz mi chociaż, ile tu jestem? - zapytała, poszukując po omacku pożywienia.
Prowokowała go, by się odezwał, aby powiedział cokolwiek. Mimo tej marnej próby wokół niej nadal panowała cisza. W końcu jednak postanowił ją przerwać.
- To nieważne. Prędko stąd nie wyjdziesz, ale załatwię ci niedługo jakieś towarzystwo.
Próbowała w jego zniekształconym głosie wyczytać choć jedną znajomą nutę, o ile oczywiście znała tę osobę.
- Nie, nie chcę towarzystwa, chcę stąd wyjść – warknęła.
Usłyszała, jak wskakuje do dołu, który był jej więzieniem. Przerażona zaczęła się cofać, aż nie trafiła na ścianę. Przyległa do niej całym ciałem, chcąc być jak najdalej od niego i błagając w myślach o to, aby jednak przeżyć ten dzień. Dyszała ciężko, adrenalina pulsowała w jej żyłach. Poczuła krótkie szarpnięcie. Napastnik złapał ją za nadgarstek i wyciągnął jej rękę w swoim kierunku. Próbowała się wyrywać i krzyczała. Jedno proste zaklęcie wycisnęło jej z piersi całe powietrze i sparaliżowało ciało. Próbowała z tym walczyć, ale była bezsilna. Ponowił chwyt i podwinął rękaw jej piżamy. Palący ból rozlał się po jej przedramieniu, gdy mężczyzna przeciągnął po nim zimne ostrze. Wrzasnęła z bólu i przerażenia, czując jak krew spływa jej po palcach i kapie na ziemię. W tym momencie wszystkie wiążące ją zaklęcia puściły i przycisnęła zranioną rękę do piersi. Mogła wyczuć, jak głębokie jest rozcięciem, z pewnością sięgało ścięgien, może nawet mięśni. Ciągnęło się od nadgarstka po zgięcie łokcia. Jeden szybki, zdecydowany ruch przesądził o jej życiu. Ból mącił jej w głowie, gdy próbowała oszacować jak wiele czasu jej zostało zanim zemdleje i się wykrwawi. Czuła, jakby siedziała na karuzeli, było jej niedobrze z bólu, a świat wokół niej zdawał się wirować.
Zawyła, gdy znów chwycił jej nadgarstek i pociągnął krwawiącą rękę w swoją stronę. Spodziewała się kolejnej dawki bólu. Dotknął przeciętej skóry. Ich przyspieszone oddechy mieszały się ze sobą. Pomyślała z obrzydzeniem, że on pławi się w jej cierpieniu. Coraz ciężej było jej złapać powietrze. I wciąż czuła na sobie jego brudny, bolesny dotyk. Chciała po prostu w końcu zemdleć i nie czuć bólu, być gdzieś indziej. Nawet nie miała siły płakać, chciała po prostu trzymać się życia jeszcze przez chwilę, jednocześnie błagając, aby ten koszmar się skończył.
A potem wszystko ustało. Z zaskoczeniem stwierdziła, że ból mija. Była pewna, że do jej mózgu przestał docierać tlen i po prostu umiera. Po przedramieniu rozlewało się przyjemne ciepło. Czemu nadal coś czuje, skoro jest martwa?
A potem oprawca wepchnął jej w dłoń mały słoiczek.
- Nie zgub go i smaruj tym ranę, aż nie zasklepi się do końca. Jak zwykle najlepsze pomysły przychodzą mi do głowy po czasie. Na szczęście mam ciebie.
Zaśmiał się i Pansy poczuła jak od tego dźwięku przechodzą ją dreszcze. Osunęła się po ścianie bez sił. Jednak żyła. Było jej słabo, tak bardzo słabo...
Słyszała jak odchodzi. To koniec, może odetchnąć. Przełykała słone łzy bólu i smutku, myśląc o swoim beznadziejnym położeniu. Może jednak lepiej było umrzeć?
To był ten wieczór. Idealny moment, żeby zacząć działać. Czekając, aż Draco w końcu zjawi się pod pokojem nauczycielskim, myślała jeszcze raz co mu powie, jeżeli nie stchórzy. Trzeba zrobić to delikatnie, tyle wiedziała. Po prostu nie miała pojęcia jak z nim rozmawiać i przekonać go do pomocy.
Wyszedł w końcu zza rogu i nawet na nią nie spojrzał. Od razu skierował się do drzwi, aby dowiedzieć się, gdzie mają się udać. Zachowywał się tak od zniknięcia Pensy, zdawał się nie zauważać Hermiony, a głupawe zaczepki zamienił na zupełną ciszę. Nadal jednak za każdym razem odprowadzał ją pod sam portret Grubej Damy, żegnał się jednym słowem i odchodził. Nie naciskała, w końcu miała spokój i nie musiała go znosić, ale dzisiaj było inaczej, dzisiaj to ona będzie musiała się odezwać.
W udziale przypadło i tym razem piąte piętro. Hermiona w myślach błagała Dracona, żeby się odezwał, chociaż najgłupszą ze swoich zaczepek. Cokolwiek, żeby mieć jakiś start. On jednak uparcie milczał, a minuty mijały. W dodatku coraz szybciej i Gryfonka miała wrażenie, że czas ucieka jej przez palce. Idąc kawałek za nim, wpatrywała się uparcie w jego czuprynę, mając nadzieję, że jakimś cudem jej nieme prośby dotrą do jego mózgu. Powoli godziła się z porażką. Czuła, jak zaczyna się stresować. Już kilka razy otwierała usta, a potem zamykała je szybko, nie mogąc wykrztusić z siebie słowa.
- Potrzebuję twojej pomocy – wypaliła w końcu, zaskakując tym nawet siebie, gdy do końca warty pozostało dziesięć minut.
Odwrócił się, a ona poczuła, jak opuszcza ją odwaga. Myśli jeszcze szybciej od niej uciekały, razem z umiejętnością składania zdań.
- Co masz na myśli, Granger? - uniósł jedną brew i spojrzał na nią niecierpliwie.
Nie była przygotowana na to pytanie. Na każde inne zresztą też. Cały dzień przeprowadzała sobie tę rozmowę we własnych myślach, a teraz jej mózg był czarną dziurą, która pochłaniała każdy strzępek jej przygotowanego scenariusza. Próbowała improwizować, ale to nigdy nie było jej najlepszą stroną. Wolała chłodną kalkulację, przemyślane decyzje i zupełny brak spontaniczności.
- Chcę znaleźć mordercę – słyszała, jak głupio to brzmi, ale chciała załatwić to szybko.
Prychnął.
- Jak, przepraszam, masz zamiar tego dokonać?
- Przede wszystkim chcę... Chcę... Chcę sojuszu – powiedziała, patrząc mu wyzywająco w oczy.
- Z mordercą?
- Z tobą! - zirytowała się, że zabrzmiało to tak desperacko.
Przez chwilę milczał, mierząc ją wzrokiem, a ona czuła jak policzki palą ją ze wstydu.
- Jestem w stanie to zrozumieć, dlaczego mnie wybrałaś. Ze względu na moje osobiste motywy. Ale uświadom mnie, dlaczego chcesz go znaleźć? I dlaczego uważasz, że mimo wszystko pomogę ci w tym samobójczym planie?
- Zależy ci a Pansy, wiem, że chcesz ją znaleźć, a przynajmniej dorwać tego zwyrodnialca. A ja... Potrzebuję czegoś do roboty, nudzę się – gdy tylko to powiedziała, zaczęła krzyczeć na siebie w myślach.
Nie mogła zdradzić swoich prawdziwych motywów, a wszystko inne brzmiało po prostu niedorzecznie.
- Nudzisz się? - Jego brew znów powędrowała do góry.
- Tak – postanowiła obstawać twardo przy swoim, chociaż tak naprawdę chciała tylko zapaść się pod ziemię.
Już wiedziała, że rozegrała to fatalnie. Stres zupełnie wyłączył jej myślenie, a teraz nawet nie wiedziała, jak to odkręcić. Wyciągnięcie przyjaznej dłoni do Ślizgona kosztowało ją zbyt wiele nerwów. Wszystko zepsuła, bo tak naprawdę cokolwiek by mu nie powiedziała, było to wymuszone i sztuczne.
- Nie rób z siebie idiotki, Granger. Nie wiem, jaki jest twój prawdziwy motyw, ale mimo wszytko nie jesteś głupia i nie pakujesz się w niebezpieczeństwo bez powodu. Myślę, że z twoim rozumem poradzisz sobie sama z pakowaniem się w to bagno – mówił z przekąsem, patrząc na nią kpiąco.
- Myślę, że możesz mieć dostęp do informacji, do których nie mam ja – próbowała się ratować, ale po jego minieidziała, że jest na straconej pozycji.
Zrobiła z siebie pośmiewisko, proponując mu współpracę. Z nim nie dało się współpracować. Przecież nawet się nie lubili, ca najwyżej tolerowali dla potrzeb wypełniania obowiązków.
- Mówię to pierwszy i ostatni raz. Nie mieszaj się w to Granger, bo to nie jest twoja sprawa i nie szukaj na siłę przyjaciół. Powinniśmy już wracać. Odprowadzę cię, ale nie kontynuuj tej rozmowy.
Patrzył na nią chłodno, ale też czujnie i podejrzliwie. Nie odzywał się aż do Wieży Gryffindoru, a Hermiona czuła się tak upokorzona własną głupotą, że miała ochotę położyć się do łóżka i więcej nie wychylić głowy spod kołdry. Jedyną pociechą było, że najwidoczniej nawet gdyby rozegrała to lepiej, Malfoy i tak posłałby ją w diabły. Skąd w ogóle w jej głowie zrodził się pomysł, żeby mu to zaproponować?
Gdy mieli już się rozstawać, Draco niespodziewanie się odezwał.
- Słuchaj, Granger, do tej pory to ty byłaś tą wrogo nastawioną jednostką. Próbowałem cię zaczepiać, nawet infantylnie, a ty odpowiadałaś gniewem. Dlaczego?
Dziewczyna spojrzała mu prosto w oczy. To nie był moment na kłamstwa. Co miała do stracenia robiąc z siebie kompletną idiotkę już wcześniej? Uniosła różdżkę do swojego gardła i rozświetliła ją. Widziała, jak jego wzrok wędruje do cienkiej linii blizny, którą pozostawił nóż Bellatrix, gdy Hermiona była przetrzymywana w Dworze Malfoyów. Dziewczyna odczytała z grymasu jego twarzy, że dobrze o tym pamiętał.
- Bo widzę w tobie odbicie wojny – szepnęła.
___________________________________________
Witam!
Trochę mnie tu nie było, ale za to rozdział jet dłuższy i, mam nadzieję, że ciekawy. Dajcie mi koniecznie znać, jak wypadł fragment z Pansy, bo mam wrażenie, że trochę przedobrzyłam :D
Skoro zaczęłam już temat mojej nieobecności, to może powiem Wam, jak wygląda moje pisanie rozdziału. Wszystko powstaje w zeszycie albo na jakiś przypadkowych kartkach, bo nie chce mi się taszczyć przez całe miasto laptopa do pracy. Potem zabieram się jakoś w sobie, przepisuję to, zgrywam na pendrive'a i zanoszę do chłopaka, bo mój zepsuty komputer nie łączy mi się z internetem. Właśnie dlatego czasem będą się pojawiać dłuższe odstępy czasowe. Z tego samego powodu nadal nie zrobiłam zakładki z bohaterami :D Prawdopodobnie jeszcze dzisiaj skończę ją robić, więc zapraszam tam serdecznie :3
Opowiadajcie jak minęły Wam wakacje! Gdzie byliście? Jak mija Wam szkoła, lub ostatnie wolne tygodnie? Ja właśnie wróciłam z Austrii i nie spodziewałam się, że ten kraj jest taki piękny! Udało mi się jeszcze spędzić kilka dni w dworku koło Polanicy, zobaczyć Pragę i usmażyć się na well done na Malcie. I w sumie to trochę mi smutno, bo właśnie wróciłam z ostatniego wyjazdu w tym roku :/ Miałam tak aktywne ostatnie osiem miesięcy i zobaczyłam tyle pięknych miejsc, że nie mam pojęcia jak usiedzę w Polsce do przyszłych wakacji, bo w tym roku na ferie nic nie zaplanowałam! :C
Dobra, koniec tego, bo powoli robi się dłuższe, niż rozdział! :D
Jak ktoś doczytał do końca moje żale, to pozdrawiam bardzo serdecznie :*
EDIT: Zakładka z bohaterami już jest, miło mi będzie, jak tam zajrzycie! :)
Kurde, strasznie mi szkoda Ginny, nie wiem jak Harry mógł coś takiego zrobić ;c Wiem, ze już nas oswajałaś od jakiegoś czasu z perspektywa problemów w ich związku, ale naprawdę mnei ubodło, ze postąpił w ten sposób. Jeśli naprwdę nie chce być z Ginny, to mogłby, cholera, najpierw z nią zerwać, a potem obcałowywać Daphne.
OdpowiedzUsuńSkeeter to okropna, kłamliwa baba, ale fotki chyba nie potrafiłaby sfałszować. Czy czarodzieje mają jakieś zaklęcie fotoszopowe? :D
Cieszę się, że Blaise przybył na ratunek. Nie mówie, ze Miona jest kiepską pocieszycielkę, ale jednak wolałąbym, żeby to Zabini został chwilę dłużej z naszą Weasley :D I ubawił mnie tym swoim, rzuconym w odrobinę niewłaściwym momencie, żartem o tyłku.
Jestem ciekawa co kieruje McGonagall, że podjęła taką decyzję. W końcu aurorzy są szkoleni do znajdywania przestępców. Chociaż tutaj nie mamy do czyniena z przestępcą typowym dla czarodziejskiego śwata, więc moze i postąpiła słusznie...
Fragment z Pansy był mocny, naprawdę ciężko mi objąć umysłem to obrzydliwe postępowanie tego psychola ;/ mam nadzieje, że uda się jakoś uratować dziewczynę.
Ostatnie zdanie z ust Hermiony wywarło na mnie duże wrażenie! Mam nadzieje, że jednak znajdzie jakis wpsólny jezyk z Draco (w końcu to dramione xd), no a przede wszystkim, że on się zgodzi na ten sojusz! Juz tak kurde czekałam z napieciu, aż on powie, ze spoko, nie ma problemu, a tu klapa :D A biedna Granger tak planowała tę rozmowę i pokłądała w niej wielkie nadzieje xd
Rodział naprawde mi się podobał, sporo się działo, akcja idzie do przodu! Nie mogę się doczekać kolejnego :D
Ja akurat w niedzielę w nocy wyjeżdżam w końcu na wakacje (miałam lato w rozjazdach, ale z wypoczynkiem i przyjemnościami niewiele one miały wspólnego :D) i tak się akurat składa, ze będę dwa dni w Wiedniu :D Skoro byłaś w Austrii, to pewnie zahaczyłaś o stolicę, więc może mi polecisz, co powinnam koniecznie zobaczyć? :D
Jak tak czytam o twoim procesie publikowania rozdziału, to naprawdę nie zazdroszczę! xd
Czekam na ciąg dalszy, weny życzę i pozdrawiam serdecznie! ;*
Cieszę sie najbadziej, że zwróciłaś uwagę na ostatnie zdanie Hermiony, bo było ono zapisane na jakiejs osobnej kartce juz od prawie dwóch miesięcy i czekało na swoją kolej :D
UsuńStaram się niczego w tej relacji nie ułatwiać, ale aż się rwę do pisania już jakiś bliższych scen :D
Cieszę się, ze scena z Pansy wydała Ci się mocna, bo ja mam zawsze wrazenie, że jak się staram coś takiego napisac, to wypada żałośnie xd
Jakbyś czytała tę odpowiedz przed niedzielą w nocy, to w Wiedniu byłam i wysłałam Ci maila :3
Dziękuje bardzo za komentarz i pozdrawiam również :*
#MagiczneSmakołyki #PieprzneDiabełki
OdpowiedzUsuńDobra, wiem, że miałam komentować rozdział za rozdziałem, ale tak się wciągnęłam, że zapomniałam. Wybacz. :)
Powiem tak: za każdą kolejną częścią ta historia coraz mocniej mi się podoba. Szczególnie interesuje mnie postać mordercy. Według tego, co piszesz, aż nasuwa się na myśl, że to ten Brazylijczyk (cholera, zapomniałam imienia), ale odnoszę wrażenie, że chcesz nas tylko zmylić. Mam rację? :)
Nie wyjaśniłaś motywu tej karteczki otrzymanej przez Hermionę, z tą datą. Dlatego próbowałam ją znaleźć w necie i wiesz co - nie mogłam. W takim razie wywnioskowałam, że to wymyślony wątek Twojego opowiadania. Nasuwają się więc pytania: co się wtedy stało, co zrobiła Hermiona i o kim mówiła? Uwielbiam takie poczucie niepewności! Ładnie to kreujesz, droga Autorko, bardzo ładnie. :)
Lubię również rozmowy Draco i Hermiony. Są takie naturalne, choć z początku zachowanie Malfoya wyłącznie mnie drażniło. Myślałam, że zrobisz z niego gogusia troszczącego się jedynie o swój wygląd, ale na szczęście się pomyliłam.
Pięknie opisałaś wątek Pansy. Podczas czytania o jej przeżyciach, o porwaniu i (jakby nie patrzeć) torturach, miałam dreszcze. Liczę, że powoli zaczniesz też zdradzać personalia mordercy albo przynajmniej kierujące nim motywy.
Tyle z plusów. Jeżeli chodzi o minusy, bardzo, ale to bardzo mierzi mnie to, że chcesz połączyć Blaise'a z Ginny. Kolejny oklepany schemat. Dlaczego zawsze, gdy opowiadanie jest dramione, Weasleyówna musi być z Zabinim, a Potter nagle okazuje się zły (albo przynajmniej na tyle głupi, by zaniedbać dziewczynę, za którą szalał od ponad roku)? Mam tylko nadzieję, że sytuacja między Ronem a Hermioną będzie wyglądała nieco inaczej; wiarygodniej.
A poropos Rona; dziwne, że nie napisał do swojej narzeczonej, podkreślam, żadnej wiadomości, odkąd ta wróciła do Hogwartu. Trochę to dziwne, nie uważasz? :)
W opowiadaniu pojawia się też wiele błędów. Nie są one rażące, raczej jakieś literówki bądź braki przecinków, ale jeśli chcesz, by opowiadanie było lepsze, przeczytaj rozdział przed publikacją. :)
W sumie tyle ode mnie. Ach, zapomniałam wspomnieć o najważniejszym: czekam na kolejną część, bo dzięki akcji komentatorskiej zyskałaś nową czytelniczkę!
Do następnego!
Dziękuję bardzo za komentarze i tyle miłych slow. Do Blinny mam słabość straszną, bo tak naprawdę siedzę w fanfiction odkąd odkryłam tę cześć internetu jakieś 8 lat temu i jakoś tak takie oklepane motywy siedzą w moim sercu! :D
OdpowiedzUsuńA co do Rona, to póki co nie poruszam tego wątku, ale nie jest on zapomniany ani olany!
Dziękuje jeszcze raz i pozdrawiam! :)
Rozdział świetny,przeczytałam go kilka chwil po tym jak został opublikowany, tylko jakoś nie miałam głowy do tego żeby go skomentować. A więc...
OdpowiedzUsuńRozdział cudny, zresztą jak całe opowiadanie. Kurczę, nie chce Cię zasłodzić, ale nie umiem znaleźć żadnych słów krytyki, bo po prostu urzekłaś mnie historią, postaciami, stylem pisania. Chociaż nie.. jest jedno do czego mogę się przyczepić :) Pisz częściej i więcej! Wiem, że pewnie masz inne zajęcia i po prostu brak czasu (szczerze rozumiem), ale ja naprawdę nie mogę się już doczekać następnej części! :)
Pozdrawiam serdecznie i pamiętaj, że czekam na kolejny rozdział!
Weny! :*
Hej, hej! Dziękuje bardzo za ten komentarz! Z czasem faktycznie troche trudno, bo do końca miesiąca mam aż 4 dni wolne od pracy :D Ale kończę juz pisac i mysle, ze bedzie na dniach! :)
Usuń#MagiczneSmakołyki #CzekoladoweŻaby
OdpowiedzUsuńAch, wiedziałam! Od samego początku miałam wrażenie, że będziesz próbowała połączyć Ginny z Zabinim. Niby nic się na razie nie wydarzyło, ale ja tam swoje wiem. Nie bez przyczyny ukazałaś Harry'ego w tak słabym świetle. I nie jest to może mało wiarygodne, ale sztuczne. Nie wolałabyś postawić na oryginalność? Mogłaś wymyślic coś o wiele lepszego, nie tak prostego ;)
Zgadzam się tutaj z Ew. Na jakie bym nie natrafiła dramione, jeśli już się zdecyduje przeczytać, Ginny jest z Zabinim. Być może się tym pokierowałaś. Nieistotne! Ważne, że nadal trzymasz w napięciu. Jednak obawiam się, że to co stało się z Harrym, stanie się z Ronem. Oboje nie piszą do swoich dziewczyn jakby o nich zapomnieli. Nie idź na łatwiznę...
Pozdrawiam, Bloody Rose ;)
No jestem bardzo ciekawa tego sojuszu :) Co za dupek z tego Harry'ego jak mógł to zrobic Ginny? Mam nadzieje że Rita skłamała bo bardzo mi żal Ginny. No i Blaise lubię go coraz bardziej ;D
OdpowiedzUsuń