________________________________________
Minęły dwa lata. Dwa długie lata,
odkąd trzasnęła drzwiami, miażdżąc mu przy tym serce. Był sam
sobie winien, wiedział o tym. Sam był winien tych dwóch lat
samotności, bólu i alkoholu. Dopiero teraz dorósł do tego, aby
wyznać swoje grzechy.
Pycha
Siedzieli
przytuleni na kanapie, gdy rozległo się pukanie do drzwi.
- Otworzę – powiedziała Hermiona i wstała szybko.
Podeszła do drzwi, otworzyła je i pisnęła z radości. Rzuciła się Ronowi na szyję, szczęśliwa, że znowu go widzi. Nie spodziewała się jego wizyty, odkąd wyjeżdżał służbowo, prawie nie mieli okazji się spotykać.
- Ko tam? - usłyszała wołanie Dracona z salonu.
- To Ron! - odkrzyknęła uradowana i poprowadziła przyjaciela do domu.
Nadal siedzący na kanapie Draco, zmierzył rudzielca pogardliwym spojrzeniem i wrócił do czytania książki.
- Jak tam, Weasley, nadal robisz za te marne knuty? - postanowił się jednak odezwać.
Hermiona zamarła, miała nadzieję, że chłopak już dawno wyrósł z tych złośliwości i wysokiego mniemania o sobie.
- Nie, Malfoy, bardzo dobrze mi się wiedzie – odpowiedział Ron, wciąż stojąc przy wejściu do salonu.
- To jakaś nowość. Ja przynajmniej jestem w stanie zapewnić mojej rodzinie dobry byt, a ty? - prychnął.
Hermiona obserwowała, jak twarz przyjaciela zmienia kolor na czerwony i zrobiło jej się przykro, że właśnie tak został powitany w jej domu.
- Chyba jednak wyjdę, Hermiono – odezwał się.
- Ależ nie, Weasley, zostań – odezwał się Draco znad książki. - Możesz sobie nawet pozwiedzać i zobaczyć jak powinien wyglądać dom.
Ron odwrócił się i bez słowa ruszył w stronę wyjścia. Hermiona ruszyła za nim, wołając jego imię.
- Nie wiem, jak mogłaś związać się z kimś takim. Czy on w ogóle widzi cokolwiek poza własnym nosem?
Dziewczyna poczuła, że chce jej się płakać. Było jej po prostu wstyd za zachowanie Dracona.
- Otworzę – powiedziała Hermiona i wstała szybko.
Podeszła do drzwi, otworzyła je i pisnęła z radości. Rzuciła się Ronowi na szyję, szczęśliwa, że znowu go widzi. Nie spodziewała się jego wizyty, odkąd wyjeżdżał służbowo, prawie nie mieli okazji się spotykać.
- Ko tam? - usłyszała wołanie Dracona z salonu.
- To Ron! - odkrzyknęła uradowana i poprowadziła przyjaciela do domu.
Nadal siedzący na kanapie Draco, zmierzył rudzielca pogardliwym spojrzeniem i wrócił do czytania książki.
- Jak tam, Weasley, nadal robisz za te marne knuty? - postanowił się jednak odezwać.
Hermiona zamarła, miała nadzieję, że chłopak już dawno wyrósł z tych złośliwości i wysokiego mniemania o sobie.
- Nie, Malfoy, bardzo dobrze mi się wiedzie – odpowiedział Ron, wciąż stojąc przy wejściu do salonu.
- To jakaś nowość. Ja przynajmniej jestem w stanie zapewnić mojej rodzinie dobry byt, a ty? - prychnął.
Hermiona obserwowała, jak twarz przyjaciela zmienia kolor na czerwony i zrobiło jej się przykro, że właśnie tak został powitany w jej domu.
- Chyba jednak wyjdę, Hermiono – odezwał się.
- Ależ nie, Weasley, zostań – odezwał się Draco znad książki. - Możesz sobie nawet pozwiedzać i zobaczyć jak powinien wyglądać dom.
Ron odwrócił się i bez słowa ruszył w stronę wyjścia. Hermiona ruszyła za nim, wołając jego imię.
- Nie wiem, jak mogłaś związać się z kimś takim. Czy on w ogóle widzi cokolwiek poza własnym nosem?
Dziewczyna poczuła, że chce jej się płakać. Było jej po prostu wstyd za zachowanie Dracona.
Chciwość
Siedziała przy stole zastawionych dla dwóch osób i w
samotności popijała wino. Powinien skończyć pracę już kilka
godzin temu, a nie było go nadal. Dobrze wiedziała, gdzie jest.
Nadgodziny, znowu. Sam je na siebie brał, twierdząc, że potrzebują
więcej pieniędzy. Dla Hermiony była to wielka bzdura, nie musieli
oszczędzać, wystarczało im na więcej, niż potrzebowali. Ale jemu
było wciąż mało... Przedkładał pieniądze nad nią i ich
związek. Nawet w rocznicę...
Bardzo się starała tego wieczora. Obiecywał jej po sto razy, że tym razem wyjdzie z pracy o normalnej porze, więc przygotowała jego ulubione danie, kupiła wino, świeczki. Kupiła sobie nawet jakąś droższą bieliznę na tę okazję i czuła się w niej teraz jak wystawiona idiotka.
Jedzenie wystygło już kilka godzin temu, ale ona nadal na niego czekała, dolewając sobie co jakiś czas wina na osłodę. Dlaczego nie mogła być ważniejsza od tych dodatkowych galeonów w ich budżecie?
Wreszcie usłyszała, jak otwiera drzwi.
- Wróciłem – krzyknął z przedpokoju. - Przepraszam, ale naprawdę musiałem zostać.
Tyle właśnie zostało z ich pięknej rocznicy. Zastał ją pijaną, z rozmazanym od łez makijażem i przy zimnej kolacji.
- Naprawdę przepraszam jeszcze raz, ale mam coś, co ci wszystko wynagrodzi.
Na dźwięk tych słów zaśmiała się gorzko. Nic, co jej da, nie wynagrodzi jego nieobecności. Wyciągnął z kieszeni małe pudełeczko i otworzył je przed nią. Diamenty zabłyszczały w świetle świec i Hermiona poczuła, jak robi jej się jeszcze gorzej.
- Nie chcę tego. Nie potrzebuję od ciebie biżuterii, Draco. Potrzebuję ciebie w moim życiu.
- Nie podobają ci się? - w jego głosie zadźwięczał smutek.
- Nie kupisz mnie świecidełkami – warknęła i wstała.
Pomyślała jeszcze, że jej cholernie droga bielizna wyląduje zaraz w koszu, bo i tak jej się nie przyda. Miała już dość takiego życia, nigdy nie przywiązywała zbyt wielkiej uwagi do pieniędzy i nie rozumiała, jak wiele Draco był w stanie dla nich poświęcić. To już kolejny z rzędu wieczór, gdy kładła się spać sama, bo jej chłopak siedział nadal w pracy.
Bardzo się starała tego wieczora. Obiecywał jej po sto razy, że tym razem wyjdzie z pracy o normalnej porze, więc przygotowała jego ulubione danie, kupiła wino, świeczki. Kupiła sobie nawet jakąś droższą bieliznę na tę okazję i czuła się w niej teraz jak wystawiona idiotka.
Jedzenie wystygło już kilka godzin temu, ale ona nadal na niego czekała, dolewając sobie co jakiś czas wina na osłodę. Dlaczego nie mogła być ważniejsza od tych dodatkowych galeonów w ich budżecie?
Wreszcie usłyszała, jak otwiera drzwi.
- Wróciłem – krzyknął z przedpokoju. - Przepraszam, ale naprawdę musiałem zostać.
Tyle właśnie zostało z ich pięknej rocznicy. Zastał ją pijaną, z rozmazanym od łez makijażem i przy zimnej kolacji.
- Naprawdę przepraszam jeszcze raz, ale mam coś, co ci wszystko wynagrodzi.
Na dźwięk tych słów zaśmiała się gorzko. Nic, co jej da, nie wynagrodzi jego nieobecności. Wyciągnął z kieszeni małe pudełeczko i otworzył je przed nią. Diamenty zabłyszczały w świetle świec i Hermiona poczuła, jak robi jej się jeszcze gorzej.
- Nie chcę tego. Nie potrzebuję od ciebie biżuterii, Draco. Potrzebuję ciebie w moim życiu.
- Nie podobają ci się? - w jego głosie zadźwięczał smutek.
- Nie kupisz mnie świecidełkami – warknęła i wstała.
Pomyślała jeszcze, że jej cholernie droga bielizna wyląduje zaraz w koszu, bo i tak jej się nie przyda. Miała już dość takiego życia, nigdy nie przywiązywała zbyt wielkiej uwagi do pieniędzy i nie rozumiała, jak wiele Draco był w stanie dla nich poświęcić. To już kolejny z rzędu wieczór, gdy kładła się spać sama, bo jej chłopak siedział nadal w pracy.
Nieczystość
Siedział przy stoliku na imprezie firmowej przy lampce
wina i obserwował całą salę. Żałował, że Hermiona nie mogła
być z nim w tym momencie. Nudziło go to wszystko, wolałby być w
domu i zjeść z nią kolację. Leniwie przenosił wzrok od osoby do
osoby. Dochodziła powoli północ i z ulgą przyjął, że została
mu jeszcze jakaś godzina w tym miejscu. Dolał sobie wina, czując,
jak już szumi mu w głowie.
Kompletnie pijana Caroline, jego sekretarka, usiadła koło niego ciężko i zachichotała. Jej długie, rude włosy były już zupełnie poplątane, ale i tak błyszczała na tle innych kobiet w pomieszczeniu.
- Jak się bawisz, szefie? - zapytała kładąc mu dłoń na kolanie i przybliżając się do niego, najwidoczniej od nadmiaru alkoholu miała trudności z trzymaniem się prosto.
- Mogłoby być lepiej – odpowiedział zgodnie z prawdą, dopijając trunek i dolewając sobie więcej.
Czuł jak robi mu się gorąco od wina i poluzował nieznacznie krawat.
- Och, ja bawię się świetnie – odpowiedziała dziewczyna.
- Nie wątpię.
- Rozluźnij się trochę – zaśmiała się i przesunęła dłoń trochę wyżej.
Teraz poczuł, że nie tyko od wina jest mu gorąco. Popatrzył na dziewczynę, próbując przywołać jej prawdziwy, nie wykrzywiony alkoholem, który wypił, obraz. W całej firmie krążyły o niej różne plotki, których nie dementowała. Nigdy nie próbowała ukrywać swojego lekkiego stylu życia, wręcz obnosiła się z tym, jaka jest wyzwolona i niezależna. Spojrzał na jej wydatne, umalowane na czerwono wargi, które rozciągały się teraz w wesołym uśmiechu. Z pewnością nic nie mogłoby wyprowadzić ją teraz z dobrego humoru, chyba nie do końca miała świadomość co robi i co dzieje się wokół niej. Podobało mu się jej zainteresowanie, zawsze lubił być w centrum uwagi. Wypity alkohol ośmielał ich oboje.
Szybkim, niby przypadkowym ruchem, podciągnęła lekko spódnicę i jego oczom ukazało się koronkowe zakończenie czarnej pończochy. Kiedy ostatnio Hermiona miała na sobie coś takiego? Zwalczył w sobie chęć dotknięcia jej uda i złapał kieliszek, aby zająć czymś ręce. Jednak dziewczyna najwidoczniej nie chciała zbyt szybko odpuścić, po pierwszych dwóch wysłanych do niego sygnałach, zdecydowała się na coś większego. Lubiła się podobać, widział to w jej oczach i sposobie, w jaki próbowała go uwieść. Chciała być w centrum, w pełni zajmować czyjeś myśli i go usidlić.
- Strasznie tu gorąco – zaśmiała się.
Obciągnęła swoją bluzkę, aby mieć pewność, że Draco nie ominie wzrokiem jej piersi i zaczęła wachlować się ręką.
- Idę się przewietrzyć, idziesz ze mną, szefie? - zapytała patrząc mu prosto w oczy, a potem wstając.
Zawahał się. Wiedział dokładnie, co ma na myśli. Otaksował ją wzrokiem, od zgrabnych nóg i obcisłej spódnicy, pod którą kryła się koronka, aż do czerwonych ust. Wstał.
Ruszył za nią na korytarz i stwierdził, że zamiast w stronę wyjścia, skręca w stronę toalet. Rzuciła się na niego od razu, gdy znaleźli się w pomieszczeniu. Miał na nią ogromną ochotę, ale coś było nie tak... To nie były te usta, nie smakowały jak powinny. Przez głowę przeleciały mu myśli o Hermionie czekającej na niego w domu. Pomyślał o tym, że jeżeli posunie się choć trochę dalej, straci ją i wszystko co ma. Kochał ją, przecież ją kochał, do cholery.
Odepchnął od siebie Caroline.
- Nie – warknął.
Wyminął ją i wyszedł z toalety, czując do siebie jedynie nienawiść i obrzydzenie, za to, co przez chwilę chciał zrobić.
Kompletnie pijana Caroline, jego sekretarka, usiadła koło niego ciężko i zachichotała. Jej długie, rude włosy były już zupełnie poplątane, ale i tak błyszczała na tle innych kobiet w pomieszczeniu.
- Jak się bawisz, szefie? - zapytała kładąc mu dłoń na kolanie i przybliżając się do niego, najwidoczniej od nadmiaru alkoholu miała trudności z trzymaniem się prosto.
- Mogłoby być lepiej – odpowiedział zgodnie z prawdą, dopijając trunek i dolewając sobie więcej.
Czuł jak robi mu się gorąco od wina i poluzował nieznacznie krawat.
- Och, ja bawię się świetnie – odpowiedziała dziewczyna.
- Nie wątpię.
- Rozluźnij się trochę – zaśmiała się i przesunęła dłoń trochę wyżej.
Teraz poczuł, że nie tyko od wina jest mu gorąco. Popatrzył na dziewczynę, próbując przywołać jej prawdziwy, nie wykrzywiony alkoholem, który wypił, obraz. W całej firmie krążyły o niej różne plotki, których nie dementowała. Nigdy nie próbowała ukrywać swojego lekkiego stylu życia, wręcz obnosiła się z tym, jaka jest wyzwolona i niezależna. Spojrzał na jej wydatne, umalowane na czerwono wargi, które rozciągały się teraz w wesołym uśmiechu. Z pewnością nic nie mogłoby wyprowadzić ją teraz z dobrego humoru, chyba nie do końca miała świadomość co robi i co dzieje się wokół niej. Podobało mu się jej zainteresowanie, zawsze lubił być w centrum uwagi. Wypity alkohol ośmielał ich oboje.
Szybkim, niby przypadkowym ruchem, podciągnęła lekko spódnicę i jego oczom ukazało się koronkowe zakończenie czarnej pończochy. Kiedy ostatnio Hermiona miała na sobie coś takiego? Zwalczył w sobie chęć dotknięcia jej uda i złapał kieliszek, aby zająć czymś ręce. Jednak dziewczyna najwidoczniej nie chciała zbyt szybko odpuścić, po pierwszych dwóch wysłanych do niego sygnałach, zdecydowała się na coś większego. Lubiła się podobać, widział to w jej oczach i sposobie, w jaki próbowała go uwieść. Chciała być w centrum, w pełni zajmować czyjeś myśli i go usidlić.
- Strasznie tu gorąco – zaśmiała się.
Obciągnęła swoją bluzkę, aby mieć pewność, że Draco nie ominie wzrokiem jej piersi i zaczęła wachlować się ręką.
- Idę się przewietrzyć, idziesz ze mną, szefie? - zapytała patrząc mu prosto w oczy, a potem wstając.
Zawahał się. Wiedział dokładnie, co ma na myśli. Otaksował ją wzrokiem, od zgrabnych nóg i obcisłej spódnicy, pod którą kryła się koronka, aż do czerwonych ust. Wstał.
Ruszył za nią na korytarz i stwierdził, że zamiast w stronę wyjścia, skręca w stronę toalet. Rzuciła się na niego od razu, gdy znaleźli się w pomieszczeniu. Miał na nią ogromną ochotę, ale coś było nie tak... To nie były te usta, nie smakowały jak powinny. Przez głowę przeleciały mu myśli o Hermionie czekającej na niego w domu. Pomyślał o tym, że jeżeli posunie się choć trochę dalej, straci ją i wszystko co ma. Kochał ją, przecież ją kochał, do cholery.
Odepchnął od siebie Caroline.
- Nie – warknął.
Wyminął ją i wyszedł z toalety, czując do siebie jedynie nienawiść i obrzydzenie, za to, co przez chwilę chciał zrobić.
Zazdrość
Czuła na sobie jego nienawistny wzrok. Siedział sam
przy ich stoliku, gdy ona kołysała się powoli z Ronem przy
powolnej, sentymentalnej piosence. Mimo tego, że tylko się
przyjaźnili i Draco miał świadomość, że między nią a
Weasleyem nic nie będzie i tak sięgał co chwilę po kolejny
kieliszek z alkoholem. Czuła się powoli jak zwierzę w klatce,
wiedziała, że on obserwuje każdy jej najdrobniejszy ruch. Czy dłoń
Rona zjechała zbyt nisko? Czy jej twarz jest zbyt blisko jego
twarzy? Czy ona zbyt mocno trzyma jego ramiona?
Podziękowała przyjacielowi za taniec i ruszył w stronę woje stolika. Pocałowała Dracona w usta, a on odsunął się nieznacznie. Niezrażona usiadła obok niego i nalała sobie wody.
- Mam nadzieję, że bawisz się świetnie – warknął.
Spojrzała na niego zaskoczona.
- Tak, bawię się bardzo dobrze – odpowiedziała.
- Podnieś dekolt, Hermiono.
Spojrzała na sukienkę. Nie nazwałaby jej wyzywającą, miała normalny dekolt. Choć należał do tych większych, mieścił się w granicach dobrego smaku. Podciągnęła go dla świętego spokoju.
- Myślisz, że nie wiem, że to nie z myślą o mnie wybierałaś tę sukienkę? - zapytał znad kieliszka.
Widziała dobrze, że powoli powinien przystopować z alkoholem. Znała go tak dobrze, że widziała pierwsze oznaki, że jest pijany.
- Nie bądź śmieszny, wybrałam ją bo jest ładna i jeżeli o kimkolwiek myślałam, to byłeś to ty.
Zaczęło już ją to męczyć. Za każdym razem, gdy pojawiał się koło niej jakiś mężczyzna, w Dracona wstępował diabeł. Zaczynał robić jej wyrzuty, przyczepiać się do drobnostek i robić awantury. A przecież to jego kochała...
Harry podszedł do jej stolika i wyciągnął do niej dłoń. Odpowiedziała mu uśmiechem i zaczynała wstawać, gdy Draco złapał ją mocno za przedramię.
- Ona nigdzie nie idzie – wysyczał.
- Pozwól, że ja o tym zdecyduję – powiedziała z rosnącą irytacją.
Pociągnął ją, aby usiadła. Harry posłał mu zaskoczone spojrzenie. Hermiona poczuła rosnący w niej żal. Nie ufał jej... Uważał, że mogłaby zdradzić ją z którymś z przyjaciół lub odejść dla kogoś innego. Usiadła posłusznie, nie chcąc prowokować kłótni, on był ważniejszy od tańca z kimkolwiek. Potter odszedł.
- Jesteś tylko moja – warknął chłopak.
Hermiona zauważyła w jego oczach coś niebezpiecznego. Jakiś rodzaj obsesji, nad którym nie mogłaby zapanować. Musiał być bardzo niepewny siebie, skoro stał się tak toksyczny. Próbował odciąć ją od wszystkich znanych jej ludzi, zamknąć ją w złotej klatce. Już wcześniej wyrażał swoje niezadowolenie, gdy pisała do nich listy, ale gdy widzieli się na żywo, następowała kumulacja wszystkich jego negatywnych emocji i próbował usadzić ją przy swoim boku.
- Może w takim razie my pójdziemy zatańczyć? - zapytała z rezygnacją.
- Nie mam ochoty, trzeba było zapytać mnie o to, zanim poleciałaś za Weasleyem.
Krzywiąc się, sięgnęła po kieliszek. Draco umiał zepsuć każdy wieczór.
Podziękowała przyjacielowi za taniec i ruszył w stronę woje stolika. Pocałowała Dracona w usta, a on odsunął się nieznacznie. Niezrażona usiadła obok niego i nalała sobie wody.
- Mam nadzieję, że bawisz się świetnie – warknął.
Spojrzała na niego zaskoczona.
- Tak, bawię się bardzo dobrze – odpowiedziała.
- Podnieś dekolt, Hermiono.
Spojrzała na sukienkę. Nie nazwałaby jej wyzywającą, miała normalny dekolt. Choć należał do tych większych, mieścił się w granicach dobrego smaku. Podciągnęła go dla świętego spokoju.
- Myślisz, że nie wiem, że to nie z myślą o mnie wybierałaś tę sukienkę? - zapytał znad kieliszka.
Widziała dobrze, że powoli powinien przystopować z alkoholem. Znała go tak dobrze, że widziała pierwsze oznaki, że jest pijany.
- Nie bądź śmieszny, wybrałam ją bo jest ładna i jeżeli o kimkolwiek myślałam, to byłeś to ty.
Zaczęło już ją to męczyć. Za każdym razem, gdy pojawiał się koło niej jakiś mężczyzna, w Dracona wstępował diabeł. Zaczynał robić jej wyrzuty, przyczepiać się do drobnostek i robić awantury. A przecież to jego kochała...
Harry podszedł do jej stolika i wyciągnął do niej dłoń. Odpowiedziała mu uśmiechem i zaczynała wstawać, gdy Draco złapał ją mocno za przedramię.
- Ona nigdzie nie idzie – wysyczał.
- Pozwól, że ja o tym zdecyduję – powiedziała z rosnącą irytacją.
Pociągnął ją, aby usiadła. Harry posłał mu zaskoczone spojrzenie. Hermiona poczuła rosnący w niej żal. Nie ufał jej... Uważał, że mogłaby zdradzić ją z którymś z przyjaciół lub odejść dla kogoś innego. Usiadła posłusznie, nie chcąc prowokować kłótni, on był ważniejszy od tańca z kimkolwiek. Potter odszedł.
- Jesteś tylko moja – warknął chłopak.
Hermiona zauważyła w jego oczach coś niebezpiecznego. Jakiś rodzaj obsesji, nad którym nie mogłaby zapanować. Musiał być bardzo niepewny siebie, skoro stał się tak toksyczny. Próbował odciąć ją od wszystkich znanych jej ludzi, zamknąć ją w złotej klatce. Już wcześniej wyrażał swoje niezadowolenie, gdy pisała do nich listy, ale gdy widzieli się na żywo, następowała kumulacja wszystkich jego negatywnych emocji i próbował usadzić ją przy swoim boku.
- Może w takim razie my pójdziemy zatańczyć? - zapytała z rezygnacją.
- Nie mam ochoty, trzeba było zapytać mnie o to, zanim poleciałaś za Weasleyem.
Krzywiąc się, sięgnęła po kieliszek. Draco umiał zepsuć każdy wieczór.
Nieumiarkowanie
w piciu
Znów
nie wracał do domu. Siedziała sama, patrząc w okno i czekając, aż
zobaczy go na drodze. Prawie wszystkie jej wieczory wyglądały tak
samo, odkąd stracił pracę. Mimo wszystko starała się i nie
poddawała. Zawsze czekała na jego powrót, pilnując, aby miał co
zjeść, chociaż już dawno przestał to doceniać. Może tym razem
będzie inaczej?
Zobaczyła, jak teleportował się przed domem i już wiedziała, że jej nadzieje były płonne. Upadł na kolana i bezskutecznie próbował wstać. Po trzech próbach wreszcie udało mu się stanąć na nogach, ale gdy tylko zrobił krok, zatoczył się i musiał przytrzymać drzewa, aby znów nie upaść.
Wstała i szybko wybiegła przed dom. Złapała go pod ramię, aby zaprowadzić go do środka, ale był zbyt ciężki. Prędzej pociągnąłby ją za sobą na ziemię. Śmierdział alkoholem i rozbieganym wzrokiem rozglądał się po okolicy, jakby nie wiedział, gdzie się znajduje.
Miała dość. Każdego dnia wracał w podobnym stanie i nie miała już sił próbować mu pomóc. Zawsze odrzucał jej dłoń i znów lądował w jakimś barze. Nie mogła już patrzeć, jak rujnuje swoje życie i ich związek.
- Chcesz coś zjeść? - zapytała, gdy w końcu znaleźli się w pomieszczeniu.
- Daj mi spokój – wybełkotał i ruszył w stronę schodów do sypialni.
Jak zwykle zje kolację, którą dla niego przygotowała, na śniadanie. Po co w ogóle się stara?Dla niego i tak mogłaby nie istnieć.
Padł na łóżko z westchnieniem i Hermiona, jak co noc, ściągnęła z niego ubrania poplamione whiskey i śmierdzące papierosami. Zaniosła je do łazienki, powstrzymując łzy. Nie chciała dla siebie takiego życia, a nawet nie zauważyła, kiedy stała się jego służącą.
Położyła się obok niego, chcąc, aby ten dzień się już skończył. Jutr znowu chłopak obudzi się z kacem, ale przynajmniej przez kilka godzin będzie normalny. Przez kilka godzin znów będzie jej.
Poczuła jego pocałunki na swoim karku i wzdrygnęła się. Przyciągnął ją bliżej siebie i poczuła jego przygniatający ją do materaca ciężar. Miała nadzieję, że tej nocy on po prostu zaśnie i da jej spokój. Czasem udawało jej się wymówić, czasem zgadzała się dla świętego spokoju, a czasem po prostu odmawiała, z czego rodziła się kolejna awantura.
Dawno zapomniała, co to delikatność i romantyzm. Po prostu zrywał z niej bieliznę, zbyt pijany, by wiedzieć, jak bardzo ją rani. Nigdy nie zrobił nic bez jej zgody, więc może była głupia, że dawała mu na to przyzwolenie, a może bała się, że w końcu jej sprzeciw go nie powstrzyma.
Jego palce zacisnęły się mocno na brzegu jej majtek i poczuła, jak w oczach zbierają jej się łzy. Nie chciała znowu czuć do siebie po tym wszystkim obrzydzenia.
- Jesteś taka piękna – szepnął i owiał ją zapach alkoholu.
- Nie chcę – warknęła, spychając go z siebie.
Wstała szybko.
- Jesteś moją dziewczyną, do cholery – wybełkotał.
- Tak, ale nie jestem twoją cholerną własnością.
Wybuchnęła płaczem i zatrzasnęła się w łazience. Usiadła na zimnych kafelkach i pomyślała jeszcze raz nad swoim życiem, ocierając łzy.
Zobaczyła, jak teleportował się przed domem i już wiedziała, że jej nadzieje były płonne. Upadł na kolana i bezskutecznie próbował wstać. Po trzech próbach wreszcie udało mu się stanąć na nogach, ale gdy tylko zrobił krok, zatoczył się i musiał przytrzymać drzewa, aby znów nie upaść.
Wstała i szybko wybiegła przed dom. Złapała go pod ramię, aby zaprowadzić go do środka, ale był zbyt ciężki. Prędzej pociągnąłby ją za sobą na ziemię. Śmierdział alkoholem i rozbieganym wzrokiem rozglądał się po okolicy, jakby nie wiedział, gdzie się znajduje.
Miała dość. Każdego dnia wracał w podobnym stanie i nie miała już sił próbować mu pomóc. Zawsze odrzucał jej dłoń i znów lądował w jakimś barze. Nie mogła już patrzeć, jak rujnuje swoje życie i ich związek.
- Chcesz coś zjeść? - zapytała, gdy w końcu znaleźli się w pomieszczeniu.
- Daj mi spokój – wybełkotał i ruszył w stronę schodów do sypialni.
Jak zwykle zje kolację, którą dla niego przygotowała, na śniadanie. Po co w ogóle się stara?Dla niego i tak mogłaby nie istnieć.
Padł na łóżko z westchnieniem i Hermiona, jak co noc, ściągnęła z niego ubrania poplamione whiskey i śmierdzące papierosami. Zaniosła je do łazienki, powstrzymując łzy. Nie chciała dla siebie takiego życia, a nawet nie zauważyła, kiedy stała się jego służącą.
Położyła się obok niego, chcąc, aby ten dzień się już skończył. Jutr znowu chłopak obudzi się z kacem, ale przynajmniej przez kilka godzin będzie normalny. Przez kilka godzin znów będzie jej.
Poczuła jego pocałunki na swoim karku i wzdrygnęła się. Przyciągnął ją bliżej siebie i poczuła jego przygniatający ją do materaca ciężar. Miała nadzieję, że tej nocy on po prostu zaśnie i da jej spokój. Czasem udawało jej się wymówić, czasem zgadzała się dla świętego spokoju, a czasem po prostu odmawiała, z czego rodziła się kolejna awantura.
Dawno zapomniała, co to delikatność i romantyzm. Po prostu zrywał z niej bieliznę, zbyt pijany, by wiedzieć, jak bardzo ją rani. Nigdy nie zrobił nic bez jej zgody, więc może była głupia, że dawała mu na to przyzwolenie, a może bała się, że w końcu jej sprzeciw go nie powstrzyma.
Jego palce zacisnęły się mocno na brzegu jej majtek i poczuła, jak w oczach zbierają jej się łzy. Nie chciała znowu czuć do siebie po tym wszystkim obrzydzenia.
- Jesteś taka piękna – szepnął i owiał ją zapach alkoholu.
- Nie chcę – warknęła, spychając go z siebie.
Wstała szybko.
- Jesteś moją dziewczyną, do cholery – wybełkotał.
- Tak, ale nie jestem twoją cholerną własnością.
Wybuchnęła płaczem i zatrzasnęła się w łazience. Usiadła na zimnych kafelkach i pomyślała jeszcze raz nad swoim życiem, ocierając łzy.
Gniew
Butelka po whiskey zderzyła się ze ścianą,
pozostawiając po sobie tylko odłamki szkła i plamy po resztce
alkoholu. Patrzył na dziewczynę z szaleństwem w oczach. Pijany, z
potarganymi, jasnymi włosami i w wymiętej koszuli wydawał jej się
dziki i przerażający. Stała pod ścianą ze łzami w oczach i
czekała, aż ten wybuch się skończy. Zatracał się w tym coraz
bardziej, dzień po dniu przestawał przypominać osobę, którą
kochała. Zał ściskał jej gardło. Dlaczego po prostu nie wyszła?
- Nie zostawisz mnie, słyszysz? - krzyknął i
zaczął zbliżać się do niej z furią w oczach.
- Nie mogę tak dłużej, to już nie jesteś ty. - Głos łamał się z każdym wypowiadanym słowem.
Serce jej pękało widząc go w takim stanie. Wiedziała, że jej słowa go ranią, jednak dopiero teraz poczuła w sobie tyle siły, aby odejść i zawalczyć wreszcie o siebie.
- Masz kogoś – warknął, gdy stał już kilka centymetrów od niej.
Czuła od niego odór alkoholu, a jego gniew był wręcz namacalny. Przywarła plecami do ściany, zapędzona w kozi róg.
- Nie! Zawsze liczyłeś się dla mnie tylko ty!
Nie była w stanie już dłużej powstrzymywać łez. Dlaczego po prostu nie mogła przestać go kochać po tym, co zrobił z ich związkiem? Wszystko byłoby takie łatwe... Czuła jak ta miłość zabija ją w tym momencie, wykańcza ją. Musiała odejść, ale gdy widziała jego stan... Jego rozpacz pod otoczką gniewu...Jakaś część jej pragnęła po prostu znowu ukryć się w jego ramionach. Chociażby ten ostatni raz, chociaż na chwilę znów poczuć się kochana i ceniona.
- Kłamiesz! Jak mogłaś mi to zrobić, ty... - Słowa ugrzęzły mu w gardle, ale jego oczy wyrażały tylko nienawiść i ból.
Bała się go w tym momencie, tak bardzo się go bała... Tego, kim się stał i co jest w stanie zrobić, aby ją przy sobie zatrzymać. Czekałą, aż skończy zdanie i ugodzi ją tym słowem, jak nożem. On jednak milczał, najwidoczniej obawiając się przekroczyć tę granicę.
- Ty to zniszczyłeś. Ty i nikt więcej. Spójrz na siebie, Draco. Zupełnie straciłeś kontrolę nad własnym życiem, jesteś żałosny – krzyknęła, mając nić nadziei, że w końcu coś zrozumie.
Niczego nie pragnęła bardziej, niż odzyskania Dracona, jakiego kochała. Bała się, że przepadł i został już tylko ten wrak człowieka.
Po jej słowach chłopak uniósł w gniewie dłoń. Chociaż strach ścisnął jej serce, nie opuściła głowy. Patrzyła mu z oczy, krzycząc w myślach z rozpaczy. Spójrz na mnie! To ja, wiem, że mnie kochasz. Po prostu wróć do mnie, po prostu bądź znów sobą. - Uderz mnie. Zrób to Draco, daj mi dowód, że robię dobrze, odchodząc. Zabij we mnie tym uderzeniem resztki miłości do ciebie. Udowodnij mi, że nie jesteś wart tego, jak bardzo cię kocham.
Nie bała się bólu. Nie bała się piekącego policzka, czy siniaka. Bała się, że zobaczy jego prawdziwą twarz. Jeżeli to zrobi, nie będzie już odwrotu. Tym uderzeniem zniszczyłby ją i rozerwał serce.
Draco wrzasnął i uderzył pięścią w ścianę obok jej głowy. Poczuła, jak robi jej się słabo. Odsunął się od niej, patrząc na nią wzrokiem pełnym bólu i rezygnacji.
- Żegnaj – szepnęła przez łzy.
- Nie mogę tak dłużej, to już nie jesteś ty. - Głos łamał się z każdym wypowiadanym słowem.
Serce jej pękało widząc go w takim stanie. Wiedziała, że jej słowa go ranią, jednak dopiero teraz poczuła w sobie tyle siły, aby odejść i zawalczyć wreszcie o siebie.
- Masz kogoś – warknął, gdy stał już kilka centymetrów od niej.
Czuła od niego odór alkoholu, a jego gniew był wręcz namacalny. Przywarła plecami do ściany, zapędzona w kozi róg.
- Nie! Zawsze liczyłeś się dla mnie tylko ty!
Nie była w stanie już dłużej powstrzymywać łez. Dlaczego po prostu nie mogła przestać go kochać po tym, co zrobił z ich związkiem? Wszystko byłoby takie łatwe... Czuła jak ta miłość zabija ją w tym momencie, wykańcza ją. Musiała odejść, ale gdy widziała jego stan... Jego rozpacz pod otoczką gniewu...Jakaś część jej pragnęła po prostu znowu ukryć się w jego ramionach. Chociażby ten ostatni raz, chociaż na chwilę znów poczuć się kochana i ceniona.
- Kłamiesz! Jak mogłaś mi to zrobić, ty... - Słowa ugrzęzły mu w gardle, ale jego oczy wyrażały tylko nienawiść i ból.
Bała się go w tym momencie, tak bardzo się go bała... Tego, kim się stał i co jest w stanie zrobić, aby ją przy sobie zatrzymać. Czekałą, aż skończy zdanie i ugodzi ją tym słowem, jak nożem. On jednak milczał, najwidoczniej obawiając się przekroczyć tę granicę.
- Ty to zniszczyłeś. Ty i nikt więcej. Spójrz na siebie, Draco. Zupełnie straciłeś kontrolę nad własnym życiem, jesteś żałosny – krzyknęła, mając nić nadziei, że w końcu coś zrozumie.
Niczego nie pragnęła bardziej, niż odzyskania Dracona, jakiego kochała. Bała się, że przepadł i został już tylko ten wrak człowieka.
Po jej słowach chłopak uniósł w gniewie dłoń. Chociaż strach ścisnął jej serce, nie opuściła głowy. Patrzyła mu z oczy, krzycząc w myślach z rozpaczy. Spójrz na mnie! To ja, wiem, że mnie kochasz. Po prostu wróć do mnie, po prostu bądź znów sobą. - Uderz mnie. Zrób to Draco, daj mi dowód, że robię dobrze, odchodząc. Zabij we mnie tym uderzeniem resztki miłości do ciebie. Udowodnij mi, że nie jesteś wart tego, jak bardzo cię kocham.
Nie bała się bólu. Nie bała się piekącego policzka, czy siniaka. Bała się, że zobaczy jego prawdziwą twarz. Jeżeli to zrobi, nie będzie już odwrotu. Tym uderzeniem zniszczyłby ją i rozerwał serce.
Draco wrzasnął i uderzył pięścią w ścianę obok jej głowy. Poczuła, jak robi jej się słabo. Odsunął się od niej, patrząc na nią wzrokiem pełnym bólu i rezygnacji.
- Żegnaj – szepnęła przez łzy.
Nie odwracając się przeszła przez drzwi. Czuła w
sercu tyle smutku i żalu, że wydawało jej się z ołowiu.
Lenistwo
Leżał na kanapie pośród pustych butelek i
dogorywał. Odkąd Hermiona się wyprowadziła, nie miał sił nawet
wstać. Brakowało mu jej coraz bardziej z każdym dniem.
- Wstań w końcu i zrób coś ze swoim życiem – warknął siedzący przy stole Blaise.
- Daj mi spokój, nie mam siły – odpowiedział, rozglądając się i szukając w którejś z pustych butelek choć odrobiny alkoholu.
- Stary, zawalcz o nią, przecież ona cię kocha.
- Za późno, by coś naprawiać, muszę się z tym pogodzić.
Od tygodnia nie trzeźwiał. Stracił najważniejszą rzecz w swoim życiu i został przy nim już tylko alkohol. Pił, płakał i wylewał swoją wściekłość tłukąc butelki.
- A ja myślę, że jesteś po prostu zbyt leniwy, aby coś zmienić. Leżysz tutaj i użalasz się nad sobą, udając ofiarę.
- Gówno wiesz. Kocham ją, ale ona nie wróci. Sam jetem sobie winny, nie chcę niszczyć jej życia.
- Skończy z tym wszystkim – zatoczył ręką, pokazując butelki. - Zmień coś w swoim życiu, pokaż, że jesteś jej wart!
- Po prostu stąd wyjdź! Nie potrzebuję twojej pomocy!
- Wstań w końcu i zrób coś ze swoim życiem – warknął siedzący przy stole Blaise.
- Daj mi spokój, nie mam siły – odpowiedział, rozglądając się i szukając w którejś z pustych butelek choć odrobiny alkoholu.
- Stary, zawalcz o nią, przecież ona cię kocha.
- Za późno, by coś naprawiać, muszę się z tym pogodzić.
Od tygodnia nie trzeźwiał. Stracił najważniejszą rzecz w swoim życiu i został przy nim już tylko alkohol. Pił, płakał i wylewał swoją wściekłość tłukąc butelki.
- A ja myślę, że jesteś po prostu zbyt leniwy, aby coś zmienić. Leżysz tutaj i użalasz się nad sobą, udając ofiarę.
- Gówno wiesz. Kocham ją, ale ona nie wróci. Sam jetem sobie winny, nie chcę niszczyć jej życia.
- Skończy z tym wszystkim – zatoczył ręką, pokazując butelki. - Zmień coś w swoim życiu, pokaż, że jesteś jej wart!
- Po prostu stąd wyjdź! Nie potrzebuję twojej pomocy!
Pokuta
Zmądrzał, wiedział o tym. Zerwał ze wszystkim, co
go wyniszczało. I nadal ją kochał... Chciał znów poczuć przy
sobie jej ciepło, usłyszeć śmiech i czuć, że ma dla kogo żyć.
Był trzeźwy od prawie roku, ale dopiero teraz poczuł się gotowy,
aby wszystko jej to wyznać. Przeprosić i mieć nadzieję, że ona
nadal czuje do niego to samo. Nie potrafił układać sobie bez niej
życia, była częścią jego i to dla niej się zmienił. Chociażby
miała do niego nie wrócić, nadal czuł, że próbuje odkupić
swoje winy. Zrobi wszystko, aby do niego wróciła. Widział, że
jest sama, może też nie umiała pokochać nikogo
innego?
Sprawdził, czy wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Indyk nadal był w piekarniku, ale reszta kolacji była gotowa. Oby tyko chciała na niej zostać... Nie kupił wina, aby nie kusić losu. Unikał pokus, aby mieć pewność, że już do tego nie wróci.
Strach ścisnął mu gardło, gdy rozległo się pukanie do drzwi. Z bijącym sercem podszedł do drzwi i otworzył je szybko.
Wyglądała pięknie. W delikatnej, białej sukience i spiętymi lokami.
- Witaj – uśmiechnęła się delikatnie i niepewnie.
Uśmiechnął się do niej i wpuścił ją do środka. Lepiej, niech Merlin trzyma kciuki za niego i ten wieczór.
Sprawdził, czy wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Indyk nadal był w piekarniku, ale reszta kolacji była gotowa. Oby tyko chciała na niej zostać... Nie kupił wina, aby nie kusić losu. Unikał pokus, aby mieć pewność, że już do tego nie wróci.
Strach ścisnął mu gardło, gdy rozległo się pukanie do drzwi. Z bijącym sercem podszedł do drzwi i otworzył je szybko.
Wyglądała pięknie. W delikatnej, białej sukience i spiętymi lokami.
- Witaj – uśmiechnęła się delikatnie i niepewnie.
Uśmiechnął się do niej i wpuścił ją do środka. Lepiej, niech Merlin trzyma kciuki za niego i ten wieczór.
Jakie to ładne było! Choć smutne bardzo, dobrze, ze zakończyłaś takim bardziej pozytywnym akcentem, bo jeszcze by we mnie umarła wiara w Dramione :D
OdpowiedzUsuńOgólnie bardzo fajny pomysł z tymi grzechami, nie czytałam nigdy niczego podobnego. Ciężko mi skomentować każdy z osobna, raczej odniosę sie do całości, więc będzie krótko :D
Wydaje mi sie, że właśnie taki mógłby być kanoniczny Draco, gdby kiedykolwiek był w związku z Hermioną. Oczywiscie w jednej z setek róznych wersji, bo absolutnie nie wykluczam Dramione żyjącego długo i szczęśliwie :D Ale nie ma nic dziwnego w tym, że kuszą go używki, biorąc pod uwagę, ze w jego życiu nigdy nikt odpowiednio mu nie wyłożył, co właściwie jest dobre, a co złe. I nawet jeśli Hermiona próbowałaby to zrobic, to z pewnością zajęło by to sporo czasu, zeby Draco był w stanie wypracować w sobie takie rozróżnienie. To samo w kwesti tego, ze prawie dał sie uwieść tej sekretacje, choć dobrze, że ostatecznie poszedł po rozum do głowy i nie posunął się aż tak daleko, choć i tak ZA daleko.
Zazdrość też jest bardzo akuratna, bo powojennemu Draco na pewno byłoby ciężko komukolwiek zaufać. Chciwosć również fajnie ugryzłaś, bo dla Malfoyów pieniądze zawsze były ważniejsze niż uczucia i ciepło rodzinne, więc wiadomo, ze Draco uznał, że klejnociki wszystko wynagrodzą, a to czy on jest w domu czy nie z pewnością nie będzie dla Hermiony tak istotne.
Serce mi ękało jak go zostawiała ;c ulżyło mi, że jej nie uderzył
Zakończenie otwate, ale wolę wierzyc, że wszystko sie użłożyło :D Że Hermiona mu przebaczyłą, ze nauczyła go życia odnowa, że pokazała mu, że może być dobrym człowiekiem. Cieszę się, że Draco się ogarnął i chce naprawic swoje błędy, zmienić w sobie to, co bło wyniszczające
Ogólnie miniaturka mi się bardzo podobała i chętnie poczytam takowych więcej, zwłaszcza z tak orygnalnym pomysłem :D
Weny życzę i pozdrawiam! ;*
Cieszę się bardzo, że spodobała ci sie forma miniaturki, troche się nad nią głowiłam :D
UsuńCoś mi tam szeptało, żeby zakończyć to w bardziej przytłaczający sposób, ale się nie dałam i zostawiłam otwarte xd
Dziękuje bardzo za komentarz i pozdrawiam :*
#MagiczneSmakołyki #CzekoladoweŻaby
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa koncepcja. Przyjemnie się czytało i aż szkoda, że to już koniec. Życzę więcej takich miniaturek, pełnych emocji i wrażeń. Wszystko wydaje się jak najbardziej odzwierciedlać kanon. Jedynie zastanawia mnie fakt, czy pokorę można uznać za grzech? Tutaj bym troszeczkę polemizowała, ale grunt że całość się trzyma i nic nie zaburza koncepcji.
Więcej weny :D
Pozdrawiam, Bloody Rose