Rozdział XVI


      Hermiona leżała na kanapie zatopiona w lekturze o właściwościach trujących ziół. Może podświadomie szukała czegoś na Malfoya? Pierwsza, i jak na razie jedyna, noc w domu Dracona była dla niej straszna. Było jej niedobrze, chciało jej się płakać i wszystko ją bolało. Sprawa z wysłanym jej palcem przysłoniła wcześniejsze zachowanie Malfoya, ale ono mimo wszystko przebijało się do jej świadomości, gdy na niego patrzyła. Zirytowana i skrajnie zmęczona przewróciła stronę i spróbowała skupić się na treści. Chciała przez chwilę zająć myśli czymś innym, ale jej wzrok prześlizgiwał się jedynie po wydrukowanych literach, nie składając ich w całości.
    - Musimy porozmawiać – usłyszała za sobą cichy głos i odwróciła się niechętnie.
    - Chyba nie mamy o czym – odpowiedziała i wróciła do lektury.
      Draco stanął naprzeciw niej. Podniosła wzrok, aby jednak na niego spojrzeć i dostrzegła jego wściekły wyraz twarzy. Zdecydowała się jednak odłożyć lekturę.
    - Dlaczego sądziłaś, że Pansy nie żyje? - warknął, bez żadnego wstępu przechodząc do sedna sprawy.
    - Zaginęła tak dawno temu, że były na to raczej marne szanse, żeby nadal żyła – odpowiedziała, czując jak rosną w niej wyrzuty sumienia.
    - Ganger, widziałem twój wyraz twarzy i słyszałem ton głosu. Byłaś przekonana, że nie żyje. Nie okłamuj mnie, nie lubię tego. Skąd miałaś takie informacje?
    - Mówię prawdę, byłam po prostu zaskoczona, że nadal mamy szansę ją odnaleźć – warknęła, przechodząc swoim tonem do ataku.
    - On ci o tym powiedział?
      Hermiona poczuła, jak oparcie kanapy wbija jej się boleśnie w plecy. Pod naporem podniesionego głosu chłopaka, odsunęła się od niego, jak tylko mogła. Draco wyciągnął dłoń w jej stronę. Dziewczyna drżącą ręką sięgnęła po karteczkę, nie miała wątpliwości co do nadawcy. Przeczytała szybko treść i poczuła, jak robi jej się gorąco. Łapała szybko powietrze do płuc, ale wydawało jej się zatrute. Tego było zbyt wiele. Jak on mógł wplątać Draco w to wszystko do tego stopnia? Przecież zakazał jej mówić mu cokolwiek. Próbowała oddychać miarowo, żeby nie dać po sobie poznać, jak bardzo jest zdenerwowana.
    - Nie próbuj mnie okłamywać, dzisiaj dostałem kolejną. Z samego rana.
      Podał jej kolejną karteczkę, ale mimo ciekawości, musiała się zmusić, żeby po nią sięgnąć. Nie chciała wiedzieć co na niej jest, miała już dosyć emocji jak na jedne, cholerne, święta. Mimo wszystko wyciągnęła rękę i przebiegła szybko wzrokiem po szkarłatnych literach.


Twoja przyjaciółka jeszcze żyje, musiało być to dla Ciebie miłe zaskoczenie, zważywszy na to, że panna Granger z pewnością przedstawiła Ci wersję, którą dostała jakiś czas temu. Chyba, że o niczym Ci nie powiedziała... Wesołych świąt, Draco.

      Hermionie zabrakło nagle powietrza. Groził jej, do cholery, jak miałaby powiedzieć Malfoyowi o czymkolwiek bez tysięcy jego pytań? Jej przeciwnik był sprytny, z pewnością wiedział, że siedziała cicho i próbował zabrać jej teraz Dracona. Nie byłaby to wielka strata, gdyby nie fakt, że był jedyną osobą, która pomagała jej w tym wszystkim.
    - Kim on jest, Granger? I o czym on tutaj pisze? Co tu się, do cholery, dzieje? - Jego głos stawał się coraz bardziej wściekły, a Hermiona miała ochotę zniknąć z powierzchni ziemi.
      Wpatrywała się w kartkę, nie mogący wydobyć z siebie głosu. Co niby miałaby mu odpowiedzieć?
    - To morderca, prawda? Co on, do cholery, od ciebie chce? Dlaczego nie powiedziałaś mi, że dostajesz od niego wiadomości? Że wspominał o Pansy?
      Uczepiła się w myślach ostatniego pytania, mając nadzieję, że nie będzie musiała odpowiadać przez to na inne.
    - Bardzo dobrze, że ci o tym nie powiedziałam! Pansy żyje, ranienie cię byłoby niepotrzebne.
    - Nie wiedziałaś o tym, że żyje! Nie obchodzi mnie teraz, jaka jest prawda! Liczy się to, że miałaś takie informacje i o niczym mi nie powiedziałaś! Chodzi o moje zaufanie do ciebie, które zniszczyłaś, Granger – krzyczał.
    - Nie mogłam o niczym ci powiedzieć! Nie wiem, kim on jest! Po co miałabym odbierać ci nadzieję? Próbowałam cię chronić!
    - A może bałaś się, że przestanę ci pomagać? Powiedz mi teraz, co zrobiłaś! O czym on pisał w tym pierwszym liściku?
      Zamarła. Zeszli na temat ostatnich wakacji, a o tym nie chciała i nie mogła rozmawiać. Jeżeli powie o tym Draconowi, będzie brzydził się na nią patrzeć. Jak mogła zrobić coś takiego człowiekowi? Nie, on to zrozumie. Nikt cię nie zrozumie, nie ma dla tego wytłumaczenia.
    - No proszę, Granger, wytłumacz mi to. - Ponaglił ją zirytowanym tonem.
      Było jej gorąco i potrzebowała powietrza. Łzy same napłynęły jej do oczu, gdy pomyślała o tym wszystkim.
    - Nie mogę... Błagam, nie każ mi...
    - Mów! To twoja ostatnia szansa, Granger. Wytłumacz mi wszystko, inaczej to jest koniec. Chcę od ciebie konkretnych odpowiedzi, inaczej nie pomogę ci już w niczym.
    - Błagam, Draco. Nie mogę... - z jej gardła wydarł się szloch.
    - To był twój wybór – powiedział i zwrócił się w stronę wyjścia.
    - Zabiłam kogoś – szepnęła.
      Malfoy odwrócił się i spojrzał na nią szeroko otwartymi oczami i trwali przez chwilę w ciszy. Krzyczała do niego w myślach, aby zrobił cokolwiek, powiedział choć słowo, zrobił jakikolwiek gest, ale on po prostu na nią patrzył w bezruchu. Nie miała odwagi wydusić z siebie choć słowa więcej. Niech temat tamtej nocy już odejdzie w zapomnienie...
    - Co zrobiłaś? - zapytał mrugając szybko.
    - Włamał się do mojego domu, gdy byłam tam sama. Wszedł przez kuchenne okno. Usłyszałam hałas i zajrzałam tam. Na szczęście miałam przy sobie różdżkę. Staliśmy naprzeciwko siebie, zapewne miał nadzieję, że zaskoczy mnie bardziej. Przestraszyłam się, nie wiedziałam, co mam robić. Zrobił ruch i ja zadziałałam instynktownie. Byłam szybsza, obezwładniłam go zaklęciem. Odepchnęłam go Expelliarmusem. Upadł, przestał się ruszać. Kiedy do niego podeszłam, wszędzie była krew. Uderzył głową o kuchenny parapet, nic nie mogłam zrobić. Uciekłam stamtąd i czekałam zamknięta w sypialni aż do rana, aż nie wrócił Ron. Nie wiem, co zrobił z ciałem.
      Odetchnęła, gdy skończyła swoją opowieść. Draco wpatrywał się tępo w ścianę, na jego twarzy nie malowały się żadne emocje. Niczego nie pragnęła bardziej, niż kilku jego słów, jakichkolwiek.
    - Wiesz kim on był? - zapytał w końcu beznamiętnie.
    - Nie, nie widziałam jego twarzy.
      Brwi Dracona zmarszczyły się nieznacznie, ale nie skomentował jej odpowiedzi.
    - Wyjdź stąd, Granger – powiedział w końcu, chowając twarz w dłoniach.
    - Wiedziałam! Wiedziałam, że jeżeli powiem ci, co...
    - Nie w tym rzecz – przerwał jej, wydawał się zmęczony. - Zrobiłaś to we własnej obronie. Powinnaś powiedzieć mi o Pansy, mieliśmy być partnerami, a ty zataiłaś przede mną coś tak ważnego, jak śmierć mojej przyjaciółki. Po prostu nie mogę na ciebie patrzeć, Granger, wyjdź stąd, proszę. Popełniłem błąd, że zacząłem uważać cię za przyjaciółkę.
      Szloch ugrzązł jej w gardle, więc wstała bez słowa i wyszła, zostawiając go samego. Powinna powiedzieć mu o tym cholernym liście, ale nigdy nie sądziła, że tak to się skończy. Bała się go zranić, a teraz zawiodła jego zaufanie i nie wiedziała, co może zrobić, aby je odbudować. Jej dłoń bezwiednie powędrowała do małego wisiorka na jej szyi.


      Siedzę w swoim ciemnym pokoju, piję wino i wpatruję się w zdjęcie. Jedyne jego zdjęcie jakie mam i jakie kiedykolwiek będę miał.
    - Niech ci ziemia lekką będzie, przyjacielu. - Unoszę lekko kieliszek. - Już nie możesz mnie kontrolować.
      Jestem wreszcie wolny. Jestem nieobliczalny. Jestem spuszczony ze smyczy. Jestem kłamcą, który próbuje przekonywać sam siebie. Jestem zagubiony. Jestem samotny. Nie wiem już, co robić. Przyjdź tu i mnie uratuj, bo coraz bardziej ryzykuję i gram z własnym życiem. Ciebie już nie ma, a ja nie umiem być sam. Byłeś tu zawsze, dbałeś, aby moje instynkty nie zaprowadziły mnie do Azkabanu. Zabrakło cię, gdy potrzebuję cię najbardziej.
      Dopijam wino i dolewam sobie kolejną porcję. Muszę nad tym panować, wiem, że nie mogę pić. Wiem, że wtedy spada moja maska... Wino zaczyna szumieć mi w głowie, a ja czuję, że robię się coraz bardziej ospały. Czy gdyby nie chęć zemsty, byłbym nadal na tym świecie, czy poszedłbym w krok za tobą?
    - Zejdź tu natychmiast!
      Głos mojego ojca wytrąca mnie z rozmyślań. Nienawidzę sposobu w jaki wybrzmiewa. Jasne polecenie przyprawione szczyptą władzy i gniewu. Nie uznaje żadnego sprzeciwu. Jestem jego dzieckiem. Jego własnością. Chcę go zabić. Chcę patrzeć, jak wykrwawia się u moich stóp. Jak jego życie powoli gaśnie. Gdy skończę mój plan i będę mógł zabrać ze sobą jedną osobę na tamten świat, z pewnością będzie to on. Jednak to nie jest jeszcze ten czas, gdybym to zrobił, byłbym pierwszym podejrzanym, a mam na tym świecie jeszcze kilka rzeczy do zrobienia. Muszę czekać. Może wrócę po niego, gdy wszystko się skończy?
    - Złaź!
      Niechętnie odkładam kieliszek i uśmiecham się w przestrzeń. Zakładam swoją maskę i wstaję. Kiedyś przyjdzie czas, żeby odpłacili mi za wszystkie krzywdy, ale to jeszcze nie dziś.
      Czy jest coś gorszego od ciszy i obojętności? Hermionie nie przychodziła w tej chwili do głowy żadna taka rzecz. Od prawie tygodnia Draco traktował ją jak powietrze, a ona przemykała się po domku starając się pozostawać niewidzialną. Czasem wymieniali kilka zdań, gdy spotykali się w kuchni, ale nawet na nią wtedy nie patrzył. Prześlizgiwał po niej wzrokiem, jakby była elementem wystroju. Całymi dniami siedziała zamknięta z książkami w pokoju Narcyzy i Lucjusza i starała się wychodzić jedynie, gdy miała szansę nie natknąć się na Malfoya. Już chyba wolałaby, żeby nadal na nią krzyczał, wszystko byłoby lepsze od tego. Cudowne ferie świąteczne, nie ma co.
    - Chcesz do tego trochę przypraw? - zapytał obojętnym tonem.
      Hermiona spojrzała sceptycznie na swoją zupę. Nigdy nie była idealną kucharką, a stres w niczym jej nie pomagał.
    - Nie, dziękuję – odparła uprzejmie.
      Powstrzymała skrzywienie, gdy spróbowała swojego obiadu. Jedzenie było mdłe i oddałaby wiele za choć szczyptę pieprzu, ale nie dała tego po sobie poznać. Dzielnie nabrała kolejną łyżkę. Malfoy wpatrywał się w Proroka Codziennego i z pewnością nie zauważyłby jej grymasu. Przecież nie patrzył na nią od kilku dni.
    - Dzisiaj sylwester – powiedział, odwracając stronę.
      Hermiona nabrała kolejną łyżkę. Przesiadywali czasem w jednym pomieszczeniu nie odzywając się do siebie, więc nie miała problemu, by przy nim jeść w obecnej sytuacji. Draco nie chciał spróbować jedzenia, które zrobiła, chociaż zaproponowała mu to z całą uprzejmością, na jaką było ją stać.
    - I co w związku z tym?
    - Tak tylko przypominam – odpowiedział cicho.
    - Mam zarezerwować sobie salon, żebym mogła tam siedzieć, czy o co ci chodzi? - zapytała z nutą sarkazmu.
    - Możesz siedzieć gdzie chcesz, jesteś moim gościem.
      Ani na chwilę nie oderwał oczu od gazety, a Hermiona czuła, że zaczyna irytować się coraz bardziej.
    - Chyba spędzę go w swoim pokoju.
      Spojrzał na nią i było to dla niej tak niespodziewane, że prawie zakrztusiła się zupą. Jego świdrujący wzrok zaczął ją płoszyć, chociaż błagała o niego w myślach od kilku dni. Chyba nie była na to gotowa.
    - Nalegam, żebyś jednak spędziła go w salonie, Granger. Mamy chyba kilka spraw do omówienia.
       Świetnie, rozmowa. Czy mogła wymarzyć sobie coś lepszego? Nagle na myśl przyszło jej tysiące takich rzeczy. O czym mieliby rozmawiać? Że okazała się okropną osobą? Że zawiodła jego zaufanie? Że zamordowała kogoś? Westchnęła i nabrała na łyżkę trochę okropnej zupy.


      Czy powinna ubrać coś bardziej sylwestrowego? Zaśmiała się w duchu z tej głupiej myśli. Po co? Żeby siedzieć w ciszy i gapić się na swoje dłonie w czymś ładnym? Związała włosy i ubrała niebieski, gruby sweter. Ciekawe, czy Malfoy rozpalił ogień w kominku, czy będą siedzieli w pokoju tak zimnym jak stosunki między nimi?
      Zeszła powoli po schodach i odetchnęła z ulgą, gdy zobaczyła skaczące wesoło płomienie. Pokój nie zdążył się jeszcze nagrzać, ale ogień był optymistyczną perspektywą. Weszła powoli do salonu i nie wiedziała, co ma zrobić dalej. Malfoy siedział na kanapie i patrzyła na swoje dłonie. Czy powinna usiąść pod ścianą po drugiej stronie pokoju? I tak praktycznie dochodziła północ, zaraz będzie mogła stąd uciec.
    - Siadaj – powiedział cicho, wskazując jej miejsce obok siebie.
      Spełniła jego polecenie, ale zachowała największy możliwy dystans.
    - Co chciałeś omówić?
    - Kluczem do tego wszystkiego jest ten facet, który zginął tamtej nocy. Morderca musiał go znać, musi wiedzieć, co zrobiłaś. Nie widzę innego rozwiązania.
      Hermiona przyznała mu w duchu rację, ale nie chciała się odzywać na ten temat.
    - Malfoy... Przepraszam. Powinnam powiedzieć ci o Pansy, ale tak bardzo bałam się twojej reakcji... Byłam straszną egoistką.
    - Skupmy się lepiej na sprawie.
    - Czy ten pocałunek...
      Draco westchnął i rozmasował sobie skronie.
    - Był nieprzemyślany, ale byłem idiotą. To, co powiedziałem... Nie wiem, czemu to zrobiłem. Pocałowałem cię, bo chciałem, ale masz rację, jesteś zajęta. Masz narzeczonego, kochasz go. To było głupie, ale nie miałem żadnych nikczemnych planów.
      Hermiona pokiwała powoli głową i poczuła nagły smutek. Za oknem rozległy się pierwsze wystrzały fajerwerków.


_______________________________________________

Hej, hej! Tyle mnie tu nie było, że trochę się stresuję! :D No dobra, ten rozdział jest słaby, muszę się przyzwyczaić do pisania znowu. Dwa kolejne rozdziały powinny być ciekawsze, bo będzie się tam działo raczej więcej.
Ten rozdział miał się pojawić bardzo dawno temu i zaczęłam robić sobie rachunek sumienia, dlaczego tyle z tym zwlekałam i okazało się, że kwiecień był moim najlepszym miesiącem od bardzo dawna i całkowicie mnie pochłonął. Udało mi się odnaleźć miasto do którego chcę wracać i chciałabym tam zamieszkać - Madryt. W dodatku moje myśli całkowicie pochłonęła wspólna płyta moich dwóch ulubionych artystów i ich koncert na którym miałam przyjemność być. Emocje po tym wszystkim w końcu opadły i z czystym sercem mogłam powrócić do życia i codzienności :)
Enjoy,
Mary!

2 komentarze:

  1. Pierwsze dwa zdania i leżę xd Hermiona, daj mu jeszcze jedna szansę, nie trzeba od razu posuwac sie do morderstwa :D
    Też bym była wkurzona na miejscu Hermiony, że ten Złodupiec tak nią manipuluje - najpierw zabrania jej zdradzać cokolwiek komukolwiek, w tym Draco, a potem własnie Draco zostaje w to wplątany i się dowiaduje. Nie dość, że robi z niej kretynke, to jeszcze teraz już nie wiadomo, co jej wolno, a czego nie wolno zdradzać.
    Podoba mi sie jak Hermiona ujęła w słowa to, co próbuje zrobić Zly - "zabrać jej Dracona". Hi hiiii :D
    OCh i w końcu sie przyznała! I poznaliśmy jakieś szczegóły! Zupełnie inaczej sobie wyobrażałam, jak Hermiona kogoś zabiła. Jasne, cieżko było sobie wyobrazic, że zabiła kogoś z premedytacją, bo to przecież Hermiona. Ale to na początku, potem ją tak zżerało sumienie, że jakos przywyklam do tej myśli, więc teraz jak już wiemy co dokładnie się stało, to jednak mnie zaskoczyłaś. Zabiła w samoobronie i to niechcący, nie chciała posunąć sie tak daleko, zaatakowała go zwykłym zaklęciem rozbrajającym, więc w zasadzie zachowała się podręcznikowo. Straszne, że skończyło się śmiercią, ale właściwie co innego miała zrobić? Byla przestraszona, on był factem, na pewno był większy i silniejszy, a Hermiona przecież nie zna się na technikach walki wręcz. Nie mogła go obezwładnić fizycznie i zadzwonić po pomoc czy cos. Użyła nieszkodliwego zaklęcia i zdarzył sie wypadek. Jedynie głupio się zachowała potem - należało to gdzieś zgłosic, wyjaśnić jak dokładnie wyglądała sytuacja, czarodzieje mają sposoby, żeby sprawdzic czy mowi prawdę. Ostatecznie z pewnością udało by jej się udowodnić, że nie postąpiła niewłaściwie, że to nie jej wina i nie spotkałaby jej żadna kara, nie poszłaby do więzienia czy cos. Na pewno imałaby czystsze sumienie i latwiej by jej było sobie z tym poradzić. Ale może to wina Rona, bo Hermiona czekała aż wróci, a on po prostu pozbył sie ciała... też nie wiem jak mam to sobie wyobrażać :D Wrócił do domu, Hermiona w sypialni, trup w kuchni, to stwierdził: Ach, lepiej pozbędę się ciała? :D Nie ma to jak komunikacja w związku. Miona, Ron to nie jest facet dla ciebie xd
    No i widzę też ogromne podobieństwo do ytuacji Laurusa - niezamierzone morderstwo, zwykłe zaklęcie rozbrajające, przypadkowe uderzenie w parapet.
    A więc nasz Zły ma daddy issues? Lubię jak poznajemy tego sukinsuna trochę lepiej, przez te fragmenty z jego perspektywy.
    Cieszę się, że powolutku wracaja do normalności - w sensie znów są po tej samej stronie. Na razie jest między nimi bardzo chłodno, ale rozumiem Draco, że ma do niej żal, że nie powiedziała nic o Pansy. Oby bylo coraz lepiej :D
    Super, że przerwa w pisaniu, mimo że nadwyrężyła cierpliwość czytelników - była spowodowana samymi dobrymi rzeczami, a nie jakimiś przykrosciami. Także gratuluję ci udanego miesiąca, oby tak dalej :D
    Czekam na kolejny! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, hej. Matko, zawsze po twoich komentarzach mam ochotę pisac szybciej, żeby już wyjaśniać więcej rzeczy :D
      Staram się wplatać troche fragmentów z Mordercą, żeby nie był jednak jakąś obcą postacią, tylko kimś, kogo motywy i poczynania są jasne, bo mi samej jakoś lepiej czyta się książki, kiedy pokazana jest też ta druga strona w stopniu większym niż same czyny i wyjaśnienie całej tajemnicy i motywów na koncu :)
      Przed Hermioną i Draco troche drogi jeszcze zostało do jakiś poważniejszych relacji, chociaz może, może....
      dziękuje bardzo za komentarz i pozdrawiam :*

      Usuń