Drogi Ronie,
myślę, że nie
będziesz zaskoczony, czytając ten list. Wiedziałeś, że tak to
się skończy, oboje to wiedzieliśmy, chociaż z jakiegoś powodu
nie chciało to do nas dotrzeć. Teraz jednak podjęłam decyzję,
musimy iść naprzód, ale osobno. Wiesz, co zrobiliśmy. Wiesz, że
są w życiu sytuacje, po których wszystko się zmienia. Tamta noc
właśnie taka była, przełomowa. Nawet nie wiesz, z jakim trudem
przychodzi mi to wszystko, ale muszę to zrobić. Zawsze byłeś dla
mnie przyjacielem i mam nadzieję, że kiedyś będziesz nim znów.
Hermiona.
Dziewczyna
otarła łzy wierzchem dłoni i włożyła pierścionek do małej
sakiewki i przywiązała ją razem z listem do sowiej nóżki. Tak
będzie lepiej, kiedyś musiała w końcu to zrobić. Nareszcie
znalazła w sobie tyle siły, aby wyrzucić z siebie to wszystko.
Zamknęła okno w swoim dormitorium i położyła się na łóżku. Próbowała nie rozpłakać się jeszcze bardziej. Dlaczego to wszystko było takie trudne? Jej myśli powędrowały na chwilę do sylwestra i ostatnich dni i dom Malfoya. Pocałował ją, bo chciał. Pocałował ją, bo się upił. Pocałował ją i obudził w niej coś dziwnego. Mimo wszystko nadal ich stosunki były dość chłodne, chociaż lekko się poprawiły. Nie unikał już jej wzroku za każdym razem gdy znajdowali się blisko siebie i nie unikał rozmów. Czy powinna powiedzieć mu, że zerwała zaręczyny? Czy zmieniłoby to cokolwiek? Nie, to były jej prywatne sprawy, o których on nie musi wcale wiedzieć.
Znów jej myśli wróciły do Rona i do tych wszystkich wspólnych lat. Od trudnych początków ich przyjaźni, wszystkich chwil, gdy czuła, że może powierzyć mu swoje swoje życie i momentów, gdy musiała to zrobić. Był przy niej, gdy było ciężko, gdy sprawy wydawały się beznadziejne. Był przy niej po wojnie i pomagał leczyć rany. Planowali razem życie, chciała urodzić mu dzieci. Jak długo zapomina się dotyk czyiś rąk i pocałunki? Jak długo przyzwyczaja się do myśli, że tej osoby nie ma już przy nas w sposób, jaki zwykła być? Gryfonka nawet nie zauważyła, kiedy zwykły płacz przerodził się w duszący szloch.
- Hermiono... Co się stało?
Dziewczyna nawet nie zauważyła, kiedy Ginny weszła do dormitorium. Przyjaciółka usiadła na brzegu jej łóżka i uspokajającym gestem pogłaskała ją po włosach.
- Oddałam pierścionek – wydusiła z siebie z trudem i musiała wziąć głęboki oddech, żeby się nie udusić. - Przepraszam.
Ręka Ginny zatrzymała się na dźwięk tych słów.
- Dlaczego? - zapytała zszokowanym głosem.
- To by nie wyszło. Czasem trzeba dać sobie i drugiej stronie szansę na szczęście, niż trzymać się razem kurczowo. Ale to tak cholernie boli, Ginny.
Ręce przyjaciółki oplotły się wokół niej w pocieszającym uścisku, na co Hermiona zareagowała kolejnym niekontrolowanym wybuchem płaczu. Myślała o tym, jak wiele straciła. Jaka będzie reakcja Rona? Czy będzie czuł się z tym wszystkim tak samo fatalnie jak ona? Czy bardzo zraniła go swoją decyzją?
Przyjaciółka szeptała jej do ucha pocieszające truizmy, które zaczęły powoli uspokajać dziewczynę. Jej ciało powoli przechodziło w stan odpoczynku, trzęsła się delikatnie, a łzy spływały jej powoli po policzkach.
- On jakoś to zniesie – szepnęła Ginny. - Już od dawna widziałam, że coś jest z wami nie tak. Jeszcze będziecie szczęśliwi, nawet jeżeli nie razem.
Hermiona bardzo chciała w to wierzyć, ale w tym momencie przyszłość wydawała jej się okrutna i przerażająca.
Hermiona siedziała w bibliotece naprzeciw Laurusa i przypatrywała mu się czujnie. Było w jego twarzy coś interesującego i pociągającego. Dlaczego nie konkurował z Malfoyem o serca hogwardzkich dziewczyn? Może to przez ten ból i mrok, który skrywał w oczach? Nie był tak zimny jak Draco, ale bardziej zdystansowany, coś w jego postawie mówiło, żeby się do niego nie zbliżać. Czy byłby wściekły, gdyby dowiedział się, że wysłużyła się jego tragedią, aby ratować swój tyłek? Że była takim tchórzem, że wolała opowiedzieć jego historię, niż własną, aby zataić własny mrok? Może zrozumiałby, dlaczego to zrobiła? Malfoy nie mógł dowiedzieć się prawdy o tym, co zaszło tamej nocy, ale nie mogła zostawić go też bez odpowiedzi, chociażby fałszywej. Jak łatwo przychodziło jej oszukiwanie wszystkich, gdy wydawało jej się to tak nieważne w świetle tego, do czego dopuściła przed kilkoma miesiącami?
- Masz bardzo zaczerwienione oczy. Płakałaś?
Laurus oderwał się na chwilę od książki i teraz wbijał w Hermionę czujne spojrzenie, szukając odpowiedzi w jej oczach.
- Zerwałam zaręczyny – odpowiedziała lakonicznie.
- Jesteś pewna, że to była dobra decyzja? - zapytał cicho.
- Tak. Wiesz... To nie jest takie łatwe. W dodatku ktoś pojawił się ostatnio w moim życiu i...
- Malfoy?
Hermiona aż zachłysnęła się powietrzem, gdy padło to nazwisko. Czy to było aż tak oczywiste, że mogła mieć go na myśli. Zebrała się w sobie i zaczęła opowiadać Laurusowi o świętach, omijając przerażający prezent. Powiedziała o ich rozmowie, prezencie, bitwie na śnieżki i na końcu o pocałunku. W tym momencie Ślizgon był jedyną osobą, której mogła o tym powiedzieć i czuła się lepiej, że wreszcie mogła z siebie to wszystko wyrzucić. Mimo wszystko poczuła wstyd, że obnażyła się przed kimś tak bardzo i była zmuszona przyznać sama przed sobą, że jej nastawienie do Dracona zmieniło się diametralnie w przeciągu tych kilku miesięcy. Chociaż nadal był okropnie irytujący, potrafił całkowicie przypadkowo pokazywać też swoją lepszą stronę, którą Hermiona chciała wydobywać. Chciała pokazać jemu i sobie, że nie jest taki, na jakiego się kreuje, że ma do zaoferowania coś więcej poza sarkazmem i chłodem. Chciała to odkrywać i poznawać kawałek po kawałku jego słabości. Przywykła do jego obecności i pomocy tak bardzo, że czuła się okropnie przez te kilka cichych dni. Niechętnie przyznała to wszystko przed Laurusem, obnażając też siebie.
- Myślę, że powinnaś powiedzieć mu, że zerwałaś zaręczyny. Może coś zrobi z tym faktem, może nie – powiedział Laurus po namyśle.
- Nie, nie. Źle mnie zrozumiałeś. Ja nie chcę, żeby on robił cokolwiek. A tak właściwie, to sama nie wiem, czego chcę. Jedyne co wiem, to, że go nie nienawidzę i czasem robi mi się zbyt gorąco, gdy jest zbyt blisko, a najgorsze jest to, że nawet nie wiem, kiedy to się stało.
Ależ wiesz, głupia. W momencie, gdy wyniósł cię z pokoju pełnego krwi. W momencie, gdy otworzyłaś oczy i zobaczyłaś jego przerażoną twarz. To wszystko zaczęło się, gdy zaczęłaś czuć, że coś mu zawdzięczasz.
- W takim razie, nie czekaj, aż coś zrobi z tą informacją, ale i tak powinien wiedzieć. Posłuchaj, Hermiono, nie znam go zbyt dobrze. Nie wiem, co oznaczają dla niego pocałunki. Przekonaj się o tym, a najlepiej ułóż sobie to w głowie, aby zrozumieć, czego ty tak naprawdę od niego chcesz.
I właśnie tutaj rodziło się najgorsze pytanie, na które nie umiała znaleźć odpowiedzi. Czego chciała od Dracona Malfoya?
Draco westchnął głośno i przymknął oczy. Rozmowa zaczynała go już męczyć. Zabini zaczynał ględzić bez sensu o świętach spędzonych u dziadków, a Draco naprawdę nie miał ochoty na pogawędki o świetnie spędzonych feriach.
- Jak tam u ciebie i Granger? - zapytał w końcu.
Zamknęła okno w swoim dormitorium i położyła się na łóżku. Próbowała nie rozpłakać się jeszcze bardziej. Dlaczego to wszystko było takie trudne? Jej myśli powędrowały na chwilę do sylwestra i ostatnich dni i dom Malfoya. Pocałował ją, bo chciał. Pocałował ją, bo się upił. Pocałował ją i obudził w niej coś dziwnego. Mimo wszystko nadal ich stosunki były dość chłodne, chociaż lekko się poprawiły. Nie unikał już jej wzroku za każdym razem gdy znajdowali się blisko siebie i nie unikał rozmów. Czy powinna powiedzieć mu, że zerwała zaręczyny? Czy zmieniłoby to cokolwiek? Nie, to były jej prywatne sprawy, o których on nie musi wcale wiedzieć.
Znów jej myśli wróciły do Rona i do tych wszystkich wspólnych lat. Od trudnych początków ich przyjaźni, wszystkich chwil, gdy czuła, że może powierzyć mu swoje swoje życie i momentów, gdy musiała to zrobić. Był przy niej, gdy było ciężko, gdy sprawy wydawały się beznadziejne. Był przy niej po wojnie i pomagał leczyć rany. Planowali razem życie, chciała urodzić mu dzieci. Jak długo zapomina się dotyk czyiś rąk i pocałunki? Jak długo przyzwyczaja się do myśli, że tej osoby nie ma już przy nas w sposób, jaki zwykła być? Gryfonka nawet nie zauważyła, kiedy zwykły płacz przerodził się w duszący szloch.
- Hermiono... Co się stało?
Dziewczyna nawet nie zauważyła, kiedy Ginny weszła do dormitorium. Przyjaciółka usiadła na brzegu jej łóżka i uspokajającym gestem pogłaskała ją po włosach.
- Oddałam pierścionek – wydusiła z siebie z trudem i musiała wziąć głęboki oddech, żeby się nie udusić. - Przepraszam.
Ręka Ginny zatrzymała się na dźwięk tych słów.
- Dlaczego? - zapytała zszokowanym głosem.
- To by nie wyszło. Czasem trzeba dać sobie i drugiej stronie szansę na szczęście, niż trzymać się razem kurczowo. Ale to tak cholernie boli, Ginny.
Ręce przyjaciółki oplotły się wokół niej w pocieszającym uścisku, na co Hermiona zareagowała kolejnym niekontrolowanym wybuchem płaczu. Myślała o tym, jak wiele straciła. Jaka będzie reakcja Rona? Czy będzie czuł się z tym wszystkim tak samo fatalnie jak ona? Czy bardzo zraniła go swoją decyzją?
Przyjaciółka szeptała jej do ucha pocieszające truizmy, które zaczęły powoli uspokajać dziewczynę. Jej ciało powoli przechodziło w stan odpoczynku, trzęsła się delikatnie, a łzy spływały jej powoli po policzkach.
- On jakoś to zniesie – szepnęła Ginny. - Już od dawna widziałam, że coś jest z wami nie tak. Jeszcze będziecie szczęśliwi, nawet jeżeli nie razem.
Hermiona bardzo chciała w to wierzyć, ale w tym momencie przyszłość wydawała jej się okrutna i przerażająca.
Hermiona siedziała w bibliotece naprzeciw Laurusa i przypatrywała mu się czujnie. Było w jego twarzy coś interesującego i pociągającego. Dlaczego nie konkurował z Malfoyem o serca hogwardzkich dziewczyn? Może to przez ten ból i mrok, który skrywał w oczach? Nie był tak zimny jak Draco, ale bardziej zdystansowany, coś w jego postawie mówiło, żeby się do niego nie zbliżać. Czy byłby wściekły, gdyby dowiedział się, że wysłużyła się jego tragedią, aby ratować swój tyłek? Że była takim tchórzem, że wolała opowiedzieć jego historię, niż własną, aby zataić własny mrok? Może zrozumiałby, dlaczego to zrobiła? Malfoy nie mógł dowiedzieć się prawdy o tym, co zaszło tamej nocy, ale nie mogła zostawić go też bez odpowiedzi, chociażby fałszywej. Jak łatwo przychodziło jej oszukiwanie wszystkich, gdy wydawało jej się to tak nieważne w świetle tego, do czego dopuściła przed kilkoma miesiącami?
- Masz bardzo zaczerwienione oczy. Płakałaś?
Laurus oderwał się na chwilę od książki i teraz wbijał w Hermionę czujne spojrzenie, szukając odpowiedzi w jej oczach.
- Zerwałam zaręczyny – odpowiedziała lakonicznie.
- Jesteś pewna, że to była dobra decyzja? - zapytał cicho.
- Tak. Wiesz... To nie jest takie łatwe. W dodatku ktoś pojawił się ostatnio w moim życiu i...
- Malfoy?
Hermiona aż zachłysnęła się powietrzem, gdy padło to nazwisko. Czy to było aż tak oczywiste, że mogła mieć go na myśli. Zebrała się w sobie i zaczęła opowiadać Laurusowi o świętach, omijając przerażający prezent. Powiedziała o ich rozmowie, prezencie, bitwie na śnieżki i na końcu o pocałunku. W tym momencie Ślizgon był jedyną osobą, której mogła o tym powiedzieć i czuła się lepiej, że wreszcie mogła z siebie to wszystko wyrzucić. Mimo wszystko poczuła wstyd, że obnażyła się przed kimś tak bardzo i była zmuszona przyznać sama przed sobą, że jej nastawienie do Dracona zmieniło się diametralnie w przeciągu tych kilku miesięcy. Chociaż nadal był okropnie irytujący, potrafił całkowicie przypadkowo pokazywać też swoją lepszą stronę, którą Hermiona chciała wydobywać. Chciała pokazać jemu i sobie, że nie jest taki, na jakiego się kreuje, że ma do zaoferowania coś więcej poza sarkazmem i chłodem. Chciała to odkrywać i poznawać kawałek po kawałku jego słabości. Przywykła do jego obecności i pomocy tak bardzo, że czuła się okropnie przez te kilka cichych dni. Niechętnie przyznała to wszystko przed Laurusem, obnażając też siebie.
- Myślę, że powinnaś powiedzieć mu, że zerwałaś zaręczyny. Może coś zrobi z tym faktem, może nie – powiedział Laurus po namyśle.
- Nie, nie. Źle mnie zrozumiałeś. Ja nie chcę, żeby on robił cokolwiek. A tak właściwie, to sama nie wiem, czego chcę. Jedyne co wiem, to, że go nie nienawidzę i czasem robi mi się zbyt gorąco, gdy jest zbyt blisko, a najgorsze jest to, że nawet nie wiem, kiedy to się stało.
Ależ wiesz, głupia. W momencie, gdy wyniósł cię z pokoju pełnego krwi. W momencie, gdy otworzyłaś oczy i zobaczyłaś jego przerażoną twarz. To wszystko zaczęło się, gdy zaczęłaś czuć, że coś mu zawdzięczasz.
- W takim razie, nie czekaj, aż coś zrobi z tą informacją, ale i tak powinien wiedzieć. Posłuchaj, Hermiono, nie znam go zbyt dobrze. Nie wiem, co oznaczają dla niego pocałunki. Przekonaj się o tym, a najlepiej ułóż sobie to w głowie, aby zrozumieć, czego ty tak naprawdę od niego chcesz.
I właśnie tutaj rodziło się najgorsze pytanie, na które nie umiała znaleźć odpowiedzi. Czego chciała od Dracona Malfoya?
Draco westchnął głośno i przymknął oczy. Rozmowa zaczynała go już męczyć. Zabini zaczynał ględzić bez sensu o świętach spędzonych u dziadków, a Draco naprawdę nie miał ochoty na pogawędki o świetnie spędzonych feriach.
- Jak tam u ciebie i Granger? - zapytał w końcu.
Na dźwięk tych słów Draco rozbudził się natychmiast.
- A co ma być u mnie i Granger? - zapytał podejrzliwie.
- No... Mówiłeś, że przyjeżdża do ciebie na święta, więc myślałem...
- Nic między nami nie ma – odpowiedział Draco agresywnie.
Jak Blaise'owi mogło w ogóle przyjść coś takiego na myśl? Powiedzenie mu o tych świętach było ogromnym błędem, teraz Zabini zacznie wyobrażać sobie za dużo. A przecież między nim a Granger niczego nie ma. Jeden pijacki, nieudany pocałunek, to wszystko. A potem okazało się, że zdradziła jego zaufanie, co nadal bolało, najwidoczniej nie można ufać nawet komuś, kto wydaje się tak niewinny i czysty. Granger ma tajemnice, których nie chce zdradzić. Tuszuje pewne rzeczy, a on bardzo dobrze o tym wiedział. Jej opowieść momentami nie miała sensu. Nie widziała twarzy włamywacza, chociaż podeszła do niego i sprawdziła czy nie żyje. Czy to jego szukała, gdy przeczesywała Izbę Pamięci? Jeżeli tak, to nadal próbuje coś ukrywać.
- Daj spokój, Draco, Granger jest ładna, inteligentna. Nie wierzę, że zaprosiłeś ją do siebie tak po prostu. Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć, co między wami jest?
Draco rozejrzał się w panice po Pokoju Wspólnym, aż wreszcie dostrzegł swoją drogę ucieczki i koło ratunkowe w jednym.
- Bo nic między nami nie ma! Czego nie zrozumiałeś? Wiesz co? Udowodnię ci to – warknął, wstając.
- Nie bądź dziecinny. Nic nie musisz mi udowadniać. Chyba, że chcesz udowodnić coś sobie. Przestań wreszcie zgrywać, że masz serce z kamienia.
Malfoy już sam nie był pewien komu próbuje coś udowodnić, ale wiedział, że już się nie wycofa. Pokaże wszystkim, że to nic nie znaczyło, że Granger jest dla niego nikim. Po prostu potrzebuje oderwać od niej swoje myśli na chwilę, a potem ona, ten pocałunek, te wszystkie chwile, które razem spędzili, odejdą w zapomnienie.
Z pewnością siebie podszedł do siedzącej z koleżankami Abbie i uśmiechnął się do niej szelmowsko. Dziewczyna natychmiast oderwała się od rozmowy i skupiła na nim całą swoją uwagę. Wyszeptał jej do ucha kilka słów. Wiedział, że to podziała. Z Abbie wszystko było takie proste. Znów pomyślał o tym, ja Granger go odtrąciła i uderzyła w twarz. Wydawało mu się, że jego policzek znów płonie.
Wreszcie nastała ciemność, będzie mogła położyć się w spokój i popłakać jeszcze przez chwilę, a jutro wstanie i będzie gotowa do dalszego życia w samotności. Usiadła ciężko na łóżku i westchnęła. Wszystkie jej współlokatorki siedziały jeszcze w Pokoju Wspólnym, więc napawała się cudowną ciszą.
Wtem w jej okno zapukała sowa, a dziewczyna poczuła, jak przechodzi ją dreszcz przerażenia. Czy ten dźwięk będzie jej się kojarzył teraz tylko z tym jednym? Spojrzała na parapet z cichą nadzieją, że zobaczy dostojną sowę Malfoya, ale jej oczom ukazał się pospolity ptak. Zły znak. Ze strachem podeszła do sowy i odwiązała małą kopertę.
- A co ma być u mnie i Granger? - zapytał podejrzliwie.
- No... Mówiłeś, że przyjeżdża do ciebie na święta, więc myślałem...
- Nic między nami nie ma – odpowiedział Draco agresywnie.
Jak Blaise'owi mogło w ogóle przyjść coś takiego na myśl? Powiedzenie mu o tych świętach było ogromnym błędem, teraz Zabini zacznie wyobrażać sobie za dużo. A przecież między nim a Granger niczego nie ma. Jeden pijacki, nieudany pocałunek, to wszystko. A potem okazało się, że zdradziła jego zaufanie, co nadal bolało, najwidoczniej nie można ufać nawet komuś, kto wydaje się tak niewinny i czysty. Granger ma tajemnice, których nie chce zdradzić. Tuszuje pewne rzeczy, a on bardzo dobrze o tym wiedział. Jej opowieść momentami nie miała sensu. Nie widziała twarzy włamywacza, chociaż podeszła do niego i sprawdziła czy nie żyje. Czy to jego szukała, gdy przeczesywała Izbę Pamięci? Jeżeli tak, to nadal próbuje coś ukrywać.
- Daj spokój, Draco, Granger jest ładna, inteligentna. Nie wierzę, że zaprosiłeś ją do siebie tak po prostu. Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć, co między wami jest?
Draco rozejrzał się w panice po Pokoju Wspólnym, aż wreszcie dostrzegł swoją drogę ucieczki i koło ratunkowe w jednym.
- Bo nic między nami nie ma! Czego nie zrozumiałeś? Wiesz co? Udowodnię ci to – warknął, wstając.
- Nie bądź dziecinny. Nic nie musisz mi udowadniać. Chyba, że chcesz udowodnić coś sobie. Przestań wreszcie zgrywać, że masz serce z kamienia.
Malfoy już sam nie był pewien komu próbuje coś udowodnić, ale wiedział, że już się nie wycofa. Pokaże wszystkim, że to nic nie znaczyło, że Granger jest dla niego nikim. Po prostu potrzebuje oderwać od niej swoje myśli na chwilę, a potem ona, ten pocałunek, te wszystkie chwile, które razem spędzili, odejdą w zapomnienie.
Z pewnością siebie podszedł do siedzącej z koleżankami Abbie i uśmiechnął się do niej szelmowsko. Dziewczyna natychmiast oderwała się od rozmowy i skupiła na nim całą swoją uwagę. Wyszeptał jej do ucha kilka słów. Wiedział, że to podziała. Z Abbie wszystko było takie proste. Znów pomyślał o tym, ja Granger go odtrąciła i uderzyła w twarz. Wydawało mu się, że jego policzek znów płonie.
Wreszcie nastała ciemność, będzie mogła położyć się w spokój i popłakać jeszcze przez chwilę, a jutro wstanie i będzie gotowa do dalszego życia w samotności. Usiadła ciężko na łóżku i westchnęła. Wszystkie jej współlokatorki siedziały jeszcze w Pokoju Wspólnym, więc napawała się cudowną ciszą.
Wtem w jej okno zapukała sowa, a dziewczyna poczuła, jak przechodzi ją dreszcz przerażenia. Czy ten dźwięk będzie jej się kojarzył teraz tylko z tym jednym? Spojrzała na parapet z cichą nadzieją, że zobaczy dostojną sowę Malfoya, ale jej oczom ukazał się pospolity ptak. Zły znak. Ze strachem podeszła do sowy i odwiązała małą kopertę.
Znajdź mnie na
błoniach.
W
kopercie było coś jeszcze. Długi jasny pukiel, związany czerwoną
wstążką. Luna... Hermiona poderwała się szybko w miejsca w
poszukiwaniu swojej zaczarowanej monety, aby dać Malfoyowi znak, że
potrzebuje jego pomocy. Po chwili zrezygnowała jednak z tego
pomysłu, nie używali jej od tak dawna, że bała się, że chłopak
nie nosi jej przy sobie. Nie mogła tracić czasu. Bała się iść
tam sama, co mogła tam zastać? Pułapkę? Musiała pomóc Lunie.
Jeżeli była żywa.
Zabrała ze sobą różdżkę, płaszcz i wybiegła z dormitorium. Całą drogę do lochów pokonała biegiem, starając się skupić na celu swojej podróży, byleby nie myśleć o niczym innym. Byleby nie myśleć o Lunie. Chciała opaść z sił i myśleć tylko o tym, żeby nie paść. Biegła, aż nie napotkała przeszkody nie do przekroczenia. Nie znała hasła. Zaklęła pod nosem, że będzie musiała czekać na kogoś kto będzie wchodził lub wychodził z Pokoju Wspólnego. Skupiła się na tym, aby nie zacząć panikować. Musiała myśleć jasno. Na szczęście już po kilku nerwowych minutach na kocu korytarza pojawiła się postać. Nott szedł ze smętnie spuszczoną głową, ale uśmiechnął się lekko na widok Hermiony i pomachał jej.
- Musisz mnie wpuścić – powiedziała dziewczyna nerwowo.
- Draco na pewno ucieszy się, że cię widzi – powiedział Nott uprzejmie.
Dziewczyna miała gdzieś, jak Malfoy zareaguje na jej widok, byleby chciał jej pomóc. Nie mógł jej teraz zostawić z tym samej. Nie dbała nawet o pozory. Wparowała do Pokoju Wspólnego i skierowała się w kierunku dormitorium Dracona.
- Hej, Granger! - zawołał Zabini zrywając się z kanapy. - To chyba nie najlepszy pomysł, żebyś teraz tam wchodziła.
Chłopak stanął jej na drodze, zasłaniając swoim ciałem drzwi.
- Nie mam na to czasu – warknęła.
Blaise spojrzał jej w oczy i odsunął się bez słowa. Hermiona nie miała nawet ochoty pukać. Otworzyła drzwi szybkim ruchem i poczuła się jeszcze gorzej, jeżeli w ogóle było to możliwe. W jednej chwili ścisnęło ją w żołądku i chciała uciec, ale nie mogła odwrócić wzroku.
- Kurwa, Granger. - Usłyszała jego głos, jakby dobiegał zza szyby.
Malfoy i ta urocza blondyneczka byli na łóżku jedynie w bieliźnie i najwidoczniej Hermiona w czymś im przeszkodziła. Gryfonka wycofała się szybko, trzasnęła drzwiami i skierowała się w stronę wyjścia jak w transie.
- Mówiłem – mruknął Zabini.
Próbowała nie biec pokonując Pokój Wspólny. Czuła się okropną egoistką, że myślała w tej chwili tylko o tym, co zobaczyła. Nie powinna w jakikolwiek sposób czuć się tym zraniona, a jednak ten widok w jakiś sposób ją dotknął. Próbowała skupić się jedynie na Lunie i puściła się biegiem przez korytarz. Biec, nie myśleć. Biec, byleby nie myśleć. Może, gdy dopadnie ją zmęczenie tak okrutne, że nie będzie mogła złapać oddechu, wreszcie przestanie tak cholernie się bać o to, co zobaczy?
- Granger! Hej, Granger, zaczekaj!
Przystanęła szybko i odwróciła się. Malfoy gnał za nią. Ubrane w pośpiechu ubrania były pogniecione i przypominały jej oo tym, co przed chwilą zobaczyła.
- Granger, to co się stało... Abbie... Ja...
- Nie tłumacz się – warknęła.
- Rozumiem, że możesz być zła.
- Nie jestem.
Odwróciła się i zaczęła iść w swoją stronę, nie miała w tym momencie czasu na Malfoya.
- Więc dlaczego przede mną uciekasz? - zawołał.
- Nie uciekam – odkrzyknęła i przyspieszyła kroku.
No może odrobinę.
- Nic ci nie obiecywałem, Granger. To ty mnie odtrąciłaś!
Znów przystanęła na dźwięk tych słów i odwróciła się powoli. Malfoy stał zasapany kilka metrów od niej i opierał ręce o kolana próbując złapać oddech. Musiał sprintem pokonać dzielącą ich odległość.
- Wiem – krzyknęła, a jej głos rozniósł się po pustym korytarzu. - Miałam dzisiaj po prostu okropny dzień.
Malfoy zbliżył się do niej ostrożnie i ulżyło jej, że nie będzie musiała już krzyczeć.
- Zerwałam zaręczyny, a potem dostałam wiadomość. Luna jest na błoniach.
Kiedy powiedziała to na głos i dotarło do nej co to najprawdopodobniej oznacza, wybuchnęła w końcu płaczem.
________________________________
Hej, hej! Wracam jeszcze do formy, ale przynajmniej piszę znów systematycznie. No i zbliża się jeden z moich ulubionych rozdziałów, więc aż milej się pisze :D
Zabrała ze sobą różdżkę, płaszcz i wybiegła z dormitorium. Całą drogę do lochów pokonała biegiem, starając się skupić na celu swojej podróży, byleby nie myśleć o niczym innym. Byleby nie myśleć o Lunie. Chciała opaść z sił i myśleć tylko o tym, żeby nie paść. Biegła, aż nie napotkała przeszkody nie do przekroczenia. Nie znała hasła. Zaklęła pod nosem, że będzie musiała czekać na kogoś kto będzie wchodził lub wychodził z Pokoju Wspólnego. Skupiła się na tym, aby nie zacząć panikować. Musiała myśleć jasno. Na szczęście już po kilku nerwowych minutach na kocu korytarza pojawiła się postać. Nott szedł ze smętnie spuszczoną głową, ale uśmiechnął się lekko na widok Hermiony i pomachał jej.
- Musisz mnie wpuścić – powiedziała dziewczyna nerwowo.
- Draco na pewno ucieszy się, że cię widzi – powiedział Nott uprzejmie.
Dziewczyna miała gdzieś, jak Malfoy zareaguje na jej widok, byleby chciał jej pomóc. Nie mógł jej teraz zostawić z tym samej. Nie dbała nawet o pozory. Wparowała do Pokoju Wspólnego i skierowała się w kierunku dormitorium Dracona.
- Hej, Granger! - zawołał Zabini zrywając się z kanapy. - To chyba nie najlepszy pomysł, żebyś teraz tam wchodziła.
Chłopak stanął jej na drodze, zasłaniając swoim ciałem drzwi.
- Nie mam na to czasu – warknęła.
Blaise spojrzał jej w oczy i odsunął się bez słowa. Hermiona nie miała nawet ochoty pukać. Otworzyła drzwi szybkim ruchem i poczuła się jeszcze gorzej, jeżeli w ogóle było to możliwe. W jednej chwili ścisnęło ją w żołądku i chciała uciec, ale nie mogła odwrócić wzroku.
- Kurwa, Granger. - Usłyszała jego głos, jakby dobiegał zza szyby.
Malfoy i ta urocza blondyneczka byli na łóżku jedynie w bieliźnie i najwidoczniej Hermiona w czymś im przeszkodziła. Gryfonka wycofała się szybko, trzasnęła drzwiami i skierowała się w stronę wyjścia jak w transie.
- Mówiłem – mruknął Zabini.
Próbowała nie biec pokonując Pokój Wspólny. Czuła się okropną egoistką, że myślała w tej chwili tylko o tym, co zobaczyła. Nie powinna w jakikolwiek sposób czuć się tym zraniona, a jednak ten widok w jakiś sposób ją dotknął. Próbowała skupić się jedynie na Lunie i puściła się biegiem przez korytarz. Biec, nie myśleć. Biec, byleby nie myśleć. Może, gdy dopadnie ją zmęczenie tak okrutne, że nie będzie mogła złapać oddechu, wreszcie przestanie tak cholernie się bać o to, co zobaczy?
- Granger! Hej, Granger, zaczekaj!
Przystanęła szybko i odwróciła się. Malfoy gnał za nią. Ubrane w pośpiechu ubrania były pogniecione i przypominały jej oo tym, co przed chwilą zobaczyła.
- Granger, to co się stało... Abbie... Ja...
- Nie tłumacz się – warknęła.
- Rozumiem, że możesz być zła.
- Nie jestem.
Odwróciła się i zaczęła iść w swoją stronę, nie miała w tym momencie czasu na Malfoya.
- Więc dlaczego przede mną uciekasz? - zawołał.
- Nie uciekam – odkrzyknęła i przyspieszyła kroku.
No może odrobinę.
- Nic ci nie obiecywałem, Granger. To ty mnie odtrąciłaś!
Znów przystanęła na dźwięk tych słów i odwróciła się powoli. Malfoy stał zasapany kilka metrów od niej i opierał ręce o kolana próbując złapać oddech. Musiał sprintem pokonać dzielącą ich odległość.
- Wiem – krzyknęła, a jej głos rozniósł się po pustym korytarzu. - Miałam dzisiaj po prostu okropny dzień.
Malfoy zbliżył się do niej ostrożnie i ulżyło jej, że nie będzie musiała już krzyczeć.
- Zerwałam zaręczyny, a potem dostałam wiadomość. Luna jest na błoniach.
Kiedy powiedziała to na głos i dotarło do nej co to najprawdopodobniej oznacza, wybuchnęła w końcu płaczem.
________________________________
Hej, hej! Wracam jeszcze do formy, ale przynajmniej piszę znów systematycznie. No i zbliża się jeden z moich ulubionych rozdziałów, więc aż milej się pisze :D
Dobra, ja wiem, że to bardzo nieładnie z mojej strony, bo Hermionie smutno i wgl, ale a po prostu płaczę ze szczęścia nad tym listem do Rona. Boże, jak ja się cieszę, że oni się w koncu rozstali, no Miona, ileż mozna ciągnąć tą porażkę, jesteś na to za mądra. Ale też mam nadzieję, że kiedys będą znów przyjaciółmi, a Rona nie okaże się zazdrosną świnią :D Byle poza tą przyjaźń już nie wykraczali.
OdpowiedzUsuń"Pocałował ją, bo chciał. Pocałował ją, bo się upił. Pocałował ją i obudził w niej coś dziwnego." uwielbiam ten fragment :D Oczywiście bardzo podoba mi sie reakcja Ginny, nie ma niczego za złe Hermionie, mimo że przecież chodzi o Ginny brata. Ale nie spodziewałam sie po niej niczego innego, jest dobrą przyjaciółką :) Aczkolwiek nie chcę, żeby Granger osłodziła sobie rozstanie Laurusem, więc lepiej niech się nie skupia za bardzo na jego interesującej i pociągającej twarzy :D Co to za pytanie, dlaczego nie konkurował z Malfoyem? Draco jest poza konkurencją, ogarnij się, Hermiona.
Ach no i jestem w szoku, że Hermiona jednak nie opowiedziała Draco prawdziwej historii, tylko skopiowała tę Laurusa. Myślałam, ze to podobieństwo po prostu będzie miało jakieś znaczenie później, albo że to jakaś symbolika, a nie ze ona po prostu skłamała, jezu, jaka jestem głupia :D Matko, to co tam się NAPRAWDĘ wydarzyło, co dokładnie ona zrobiła, i kiedy w końcu tam to powiesz? :D Cholera jasna, ja bym chciala, zeby Draco znał prawdę. Jak zareaguje, kiedy dowie się, że ona ZNOWU go okłamała? Teraz już na pewno nie bedzie umiał całkiem jej zaufać, albo bedzie mu bardzo, baaaardzo trudno. Jezu, Granger, zaczynasz mnie porządnie wkurzać.Powiedz prawdę nooo ;c
Cieszę się za to, że trochę otworzyła sie przed Laurusem na temat Draco, no i przede wszystkim, że sama zaczyna sobie powoli uświadamiać, jak bardzo zmieniły się jej uczucia względem niego. Zwłaszcza, że robi jej sie gorąco, kiedy jest zbyt blisko, if you know what I mean :D ale dobra, nie pomyśl, ze ja to bym ich zaraz do łóżka wepchnęła (chociaż tak jest xd).
A propo łóżka. No zabiję tego Draco. Dżizas krajst, jak on mnie wkurzył, cholerna blond Drama Queen, malo mu kuźna wydziwiania na codzień, to musi odwalić coś takiego, po prostu mam ochotę go rozszarpać. Zabini zadał mu jedno, niewinne pytanie, a on juz musi wybuchać, kur*a, dramatyzmem i natychmiast zaciągać tę siksę do łóżka. Boże, kto normalny się tak zachowuje? Tylko zeby udowodnić nie wiadomo komu jakąś głupotę, którą sobie ubzdurał. Bo problemów z zaufaniem i szczeroscią nie rozwiązuje się spokojną rozmową, o nie, Malfoyowie mają inny styl.
Przepraszam, uniosłam się, no ale dżizas xd Jestem bardzo zła. A rzadko bywam zła na Draco :D
Nie chcę, zeby Luna była martwa ;c błagam, powiedz, ze ona nie jest martwa, najgorzej jak ofiarami padają takie niewinne duszyczki.
Muszę też wspomnieć o Nottcie, tak z jaśniejszych punktów :D Wiem, że były o nim tylko ze trzy zdania, ale no jakos tak mi się seduszko ogrzało, jak wyobraziłam go sobie, jak się uśmiecha na widok Miony i jej macha xd
Potem oczywiscie wszystko pieprzło, "Ku*wa, Granger", tak Draco świetna odpowiedź, czekaj zaraz ci wypoleruję medal elokwencji, ty złotousty pieprzony. I gdzie on za nią biegnie, co takiego ma do powiedzenia? I czemu wgl chce sie tłumaczyć, skoro jeszcze chwilę temu twierdził sam, że miedzy nim i Granger nic nie ma, a potem poszedł dramatyzować z Abbie?
Dobra, muszę się uspokoic, idę sobie zrobić jakaś melisę czy coś. Czekam z niecierpliwością na kolejny, muszę wiedzieć, czy moja Luna żyje :C Ale kurde mam złe przeczucie, ze jednak nie. Bo gdyby ją na tych błoniach odzyskali, żywą, to już nie było tak ciężko wydobyć z niej tożsamość porywacza, a mam wrażenie, ze jeszcze nam tego nie zdradzisz. Chyba że jej na tych błoniach wcale nie ma i jest nadal zamknieta, ale przynajmniej żyję.
Pisz tam grzecznie :D Niech się Wena ciebie trzyma, w ilosci hurtowej najlepiej, żeby pisało się pręgo o przyjemnie :D
Pozdrawiam! ;*
Hej, hej :*
UsuńNieładnie tak sie cieszyć z czyjegoś nieszczęścia :D
Spokojnie, nie planuje żadnego łączenia Hermiony z Laurusem i tego nie ukrywam, nie umiem jakos normalnie pisac trójkątów miłosnych xD
No tak, Hermiona to mały kłamczuch, nadal nie jest w stanie powiedzieć co sie stało. Ale przyznaj się, że chcesz, żeby powiedziała Draco, bo przy okazji ty bys sie dowiedziała :D
Mam nadzieje, ze melisa pomogła, bo Draco potrafi byc czasem bardzo irytujący.
A wlasnie sobie siedzę grzecznie i piszę :D ale chyba za bardzo popłynęłam w następnym rozdziale i będe bała sie go wstawić xD
Dziękuje bardzo za komentarz i pozdrawiam :*